Forum  Strona Główna

 20.06.11r.- trening dresażowy L: praca na ósemkach i drągach

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Adrenaline




Dołączył: 08 Lip 2011
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk ;D

PostWysłany: Sob 21:02, 23 Lip 2011    Temat postu: 20.06.11r.- trening dresażowy L: praca na ósemkach i drągach

Kiedy się obudziłam, przez okno wpadały promienie słońca. Fakt, wczoraj padało, ale dziś była świetna pogoda. Przynajmniej tak uważałam. Idąc w stronę stajni zauważyłam, że niebo zasnuły mleczne chmury i zerwał się wiatr. Nie, wcale nie jest świetna pogoda.

Wcisnęłam ręce do kieszeni i westchnęłam ciężko. W stajni powitało mnie ciche rżenie poszczególnych koni. Kiedy ruszyłam w stronę boksu Resa, zauważyłam, że konie chrupią śniadanie. Uśmiechnęłam się lekko, wracając po szczotki i kierując się do boksu srokacza.
Oparłam się o boks, kładąc głowę na skrzyżowanych rękach. Respekt spojrzał na mnie zawadiacko spod gęstej grzywy, zarżał pomiędzy chrupnięciami i wrócił do jedzenia. Uśmiechnęłam się.
-Masz szczęście, żeś się przywitał. Bo oczywiście jedzenie ważniejsze niż pani, co.?- poklepałam go lekko po zadku. Usiadłam w boksie ze szczotkami, opierając głowę o ścianę i zamykając oczy.
-A kto tu śpi.?!- zawołała Rustler, zaglądając do boksu. Aż podskoczyłam.
-O, hej.- odparłam, z kwaśną miną na powrót zamykając oczy.
-Ej, ej, nie śpimy.
-Ja nie śpię...
-Nie, nie.. Wcale. Jakie plany.?
-Trening.
-Ha, tego akurat się domyśliłam.
Uśmiechnęłam się. Potrafiła palnąć prosto z mostu i motywować do pracy.
-Myślę, że dresażowy. Przyda mu się popracowanie nad ruchem, zwłaszcza że ostatnio miał luzik, bo tereny.
-Ahha.- ucięła krótko. Uśmiechnęła się do mnie szeroko, poklepała srokacza i oparła się o drzwi boksu.
-A twoje plany.?
-No ten tego... Jeszcze nie wiem, ale tu i tak jest sporo roboty, więc nudzić się nie będę...
-Domyślam się...
-No, to ja spadam.- kiwnęła głową i zniknęła, a ja wsłuchiwałam się w jej kroki po podłożu stajni. Podniosłam się w końcu i zabrałam do roboty.

-Ho ho, jakie kongo bongo na zadzie.!- powiedziałam z wielkimi oczami, przyglądając się jemu zadowi, całemu brązowemu. Przygryzłam dolną wargę i wzięłam się za robotę. Plastikowe zgrzebło latało w tempie błyskawicy, szorując dupkę Resa. Efekt dopracowałam miękką szczotką. Było nieźle. Kiedy się wyprostowałam, mając zamiar brać się za grzbiet, oniemiałam z wrażenia. Ogierowi grzywa sfalowała się tak niesamowicie pięknie, każdy kosmyk osobno. Wyglądał przecudnie...
-Boże...Ale ty jesteś piękny...- szepnęłam, z niedowierzaniem, bardzo delikatnie chwytając każdy kosmyk w palce, z obawą, że się rozleci. W końcu zabrałam się za czyszczenie do końca: grzbiet, brzuch, nogi, pod popręgiem. Potem wzięłam kopystkę i wyczyściłam mu kopyta. Ok, gotowe. Ogier zjadł dopiero przed pół godziną, więc wolałam te kolejne 30 minut odczekać. Co nagle, to po diable.
Miejscem dzisiejszych ćwiczeń stał się maneż trawiasty, gdzie na ogrodzeniu powiesiłam rząd ogiera. Postanowiłam przegonić go najpierw po jedzeniu, a potem osiodłać. Poprowadziłam więc ogiera na wybieg, gdzie puściłam wolno. Pokłusował na środek, z chciwością łapiąc powietrze i wietrząc zapach klaczy. Zarżał, z nastawionymi uszami, po czym puścił się truchtem z łbem nisko przy ziemi. Oparłam się o ogrodzenie ze skrzyżowanymi ramionami, obserwując Respekta. Miał jak zwykle, bardzo efektowny kłus, miękki, płynny, wręcz leciał w powietrzu. Res charakteryzował się świetną akcją nóg. Długa, teraz gofrowana grzywa lśniła w słońcu, przecięta jedynie białym, szerszym pasmem za uszami. Truchtał, zwolnił, to znów przyspieszał, to stawał. I weź tu się dogadaj.
W końcu przywołałam ogiera, przywiązując do ogrodzenia. Osiodłałam go i założyłam ogłowie. Sama włożyłam na łeb toczek i włożyłam dłonie w czarne rękawiczki, wskoczyłam na siodło i dałam mu sygnał, aby ruszał.
Trzeba mu było przyznać- nie spieszył się. Spokojny, bujający ruch. Po kółku takiego luźnego chodu dałam mu sygnał do przyspieszenia, w sumie bardziej elastycznego, szybszego stępa. Ogier skupił się na mnie i wykonał polecenie, a ja zebrałam wodze na kontakt. Po 5 minutach takiego szybszego stępa przeszłam do spokojnego kłusu. 5 minut w jedną stronę, 5 w drugą i powrót do pierwszej strony. Dobrze, teraz wyciągamy kłus. Ogier skierował uszy do mnie, reagując na moją łydkę szybszym tempem. Dwa kółka wyciągniętego, szybszego kłusu. Dobrze.
Poklepałam ogiera, bo świetnie sobie radził. Postanowiłam poćwiczyć przejścia.

STÓJ -> STĘP
No, co za problem. Ogier skierował uszy w tył, słuchając moich poleceń i płynnie zareagował na łydkę.

STĘP -> STÓJ
Bez większych oporów. Przejście wykonał czysto, subtelnie zatrzymując się i ganaszując łeb.

STÓJ -> KŁUS
No, tu już trudniej. Mocniejsza łydka na którą zadarł łeb i machnął mocno ogonem. Nie, nie o to chodziło. Jeszcze raz.
Znów łydka. Rzucanie łbem i cofanie, nie.
Łydka, mocne wypchnięcie. Odparował z zadu i zaczął napierać na ogrodzenie. Chwyciłam jego grzywy, dając mu bardzo porządną łydkę i z huknięciem: "Respekt.!" każąc mu wrócić na okręg. Skulił uszy, niechętnie i opornie, skaczącym ruchem wracając na miejsce. Poklepałam go, nie tracąc koncentracji. Zrobiłam dużą woltę dla uspokojenia, po czym znów go zatrzymałam. Łydka i "naprzód". Ok, wyszło dobrze, ogier dość sztywno przeszedł, mało płynnie, ale przeszedł. Powtórka.

KŁUS -> STÓJ
Z kłusa do stępa przeszedł ładnie, zatrzymał się w dwóch krokach, nawet nie.

STÓJ -> KŁUS
Ok, teraz miękko i elastycznie. Łagodnie się podporządkował, ruszając miękkim kłusem na kontakcie.

Wróciłam do pracy. Teraz postanowiłam ćwiczyć korytarz z drągów - na ziemi położyłam dwa drągi w pozycji równoległej do siebie w odległości 2-3 metrów, na środku placu treningowego.
Pojechałam po dużym kole, przygotowując się do ósemki. Wykonałam ósemkę w spokojnym kłusie, zatrzymując się na środku korytarza z drągów (czerwony X - miejsce zatrzymania). Poklepałam Respekta i ruszyłam na powrót zebranym kłusem. Na drugiej połowie kolejne półkole ósemki, pilnowałam, by ogier wygiął się do wewnątrz, pulsując wodzą wewnętrzną. Znów zatrzymanie w X i kłus. Ćwiczenie powtórzyłam raz jeszcze, ale tym razem wyszło jeszcze płynniej.

Zabrałam jeden drąg, przygotowując kolejne ćwiczenie. Miałam kłusować przekraczając drąg, jadąc ósemkę.
Najpierw praca na większym okręgu. Cel leżał dokładnie na środku drągu, więc nie było łatwo go wymierzyć. Pogoniłam go do kłusa, działając półparadą i mobilizując ogiera do skupienia na mnie. Szedł miękko i elastycznie, ale spokojnie, równym rytmem i z uszami skierowanymi do mnie. Poklepałam go, lustrując wzrokiem drąg i wykonując niewidzialną ósemkę oczami. Jedno półkole, ogier świetnie wygięty i kłusujący na środek. No cóż, nie wyszedł środek dokładnie, ale było blisko, ważne, że załapał i się słucha. Półkole drugie, znów nakierowanie na drąg, teraz lepiej. Powtórzyłam jeszcze raz ósemkę na dużych okręgach, co było dużym plusem, bo ogier załapał i wymierzał celnie środek. Następnie praca na mniejszym okręgu. Tutaj było ciężej, ale ogier dzisiaj bardzo chętnie współpracował i mniejsza ósemka nie sprawiała mu problemu. Powtórzyłam ćwiczenie raz jeszcze. Świetnie.
Poklepałam ogiera.

Teraz wydłużono-spłaszczona ósemka przez pojedynczy drąg w kłusie.
[link widoczny dla zalogowanych]


Zaczęłam od stępa, żeby pozwolić mu na załapanie ćwiczenia. Szedł energicznie, ale był odrobinę rozkojarzony, mimo to po chwili znów zaczął współpracować. Postarałam się wykonać proste linie przy najeździe na drąg i oddalaniu się od niego. Następnie do prostych linii zaczynałam dodawać półkola. Respekt teraz przechodził przez drąg pod kątem. Teraz w kłusie. Podążałam za ruchem ogiera, pilnując, aby tempo było jednakowe. Tutaj musiałam już na półkolach trochę mocniej działać wewnętrzną wodzą aby się wygiął, ale to owocowało, bo podążał za moją ręką. Jeszcze jedna taka ósemka. Ok, świetnie mu poszło.

Postanowiłam teraz zagalopować. Ogier świetnie sobie radził i nawet uelastycznił chody. Na narożniku dałam mu łydkę. Ruszył ochoczo, z początku mocno prując na przód, jednak po kole się uspokajając. Zmieniłam teraz nogę, przechodząc na sekundę do kłusu i znów ruszając galopem, tym razem na zewnętrzną. Po kole znów powrót do wewnętrznej nogi. W końcu zwolniłam, przechodząc do stępa. Poluzowałam mu wodze, wyjęłam nogi ze strzemion i zdjęłam toczek i rękawiczki. Pozwoliłam mu ochłonąć przez 10 minut na luźnych wodzach i zsiadłam z konia, prowadząc go pod stajnię. Przywiązałam go do ogrodzenia, zaniosłam rząd i przyniosłam szczotki. Najpierw go wytarłam, potem wyczyściłam i wyskrobałam kopyta. Poszłam po wiadro, które napełniłam wodą i wyjęłam twardą szczotkę, którą zanurzyłam w wodzie i starannie umyłam mu wszystkie kopyta. Wyglądał uroczo. Zaprowadziłam go w końcu na pastwisko, gdzie pobiegł z rozwianą grzywą i ogonem w kierunku sąsiedniego ogrodzenia, witając się z Sokistą, który leniwie skubał trawę. Z błogim uśmiechem obserwowałam tą scenę i cieszyłam się, że są w życiu momenty, w których jestem szczęśliwa. Po prostu SZCZĘŚLIWA.

Obrazki i trochę wiedzy zaczerpnęłam ze strony: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adrenaline dnia Pon 14:25, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Boks I / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin