Forum  Strona Główna

 23.05-6.06.12 dwa tygodnie w German Horse Center

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Adrenaline




Dołączył: 08 Lip 2011
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk ;D

PostWysłany: Śro 21:33, 23 Maj 2012    Temat postu: 23.05-6.06.12 dwa tygodnie w German Horse Center

Golden Whispers od początku miał być kierowany w stronę ujeżdżenia wysokich klas. A mój dawny instruktor miał znajome stajnie i dobrych trenerów w Niemczech. Tym samym załatwił nam dwutygodniowy trening w German Horse Center, gdzie znakomici trenerzy przygotowują konie w wkkw, skokach, crossie i ujeżdżeniu właśnie.

Dzień 1
Golden miał czas na obeznanie się z nowym miejscem i obecnymi tu końmi. Czuł się dość niepewnie, na swoim wydzielonym pastwisku raczej stał i nawet unikał jedzenia trawy, jakby była trująca. Przez ten cały czas byłam przy nim, założyłam mu jego lekką derkę z Cavalcade, aby poczuł się jak w domu. Wybrałam się z nim na lekką przejażdżkę po okolicy. Zdażyło mu się uskoczyć czy przestraszyć, szedł nerwowo i iplusywnie, ale w końcu trochę sobie odpuścił. Wieczorem mieliśmy zaplanowany trening, bo cały dzień był parny i dopiero wieczorem trochę upał ustąpił.
Trener najpierw ocenił nasz stopień zaawansowania. Pochwalił zaangażowanie zadu Goldena i przyjżał się z ciekawością jemu spokojnemu charakterowi. "Szkoda, że ten koń nie jest rodowodowy"- wspomniał nawet. Niestety, ogier jest po rodzicach nn. Prosił o kłus, galop i zebranie, kilka wolt i kontrgalop, ustępowanie od łydki. Uznał, że trzeba kilka rzeczy podszlifować, ale to nie dzisiaj już. Mielśmy trening zaplanowany na jutro rano.

Dzień 2
Wstałam wcześniej i wypuściłam chłopaka na pastwisko. Dzisiaj czuł się już pewniej i trochę pochodził, poskubał trawki. Zgarnęłam go na około czterdzieści minut przed treningiem i bardzo dokładnie wyczyściłam i przygotowałam do jazdy. Trener był punktualnie, ale poprosił, żebym sama go rozgrzała, bo on jeszcze musi coś zrobić. "W porządku"- odparłam.
Trener wrócił po piętnastu minutach i zaproponował skupienie się dzisiaj na wyszlifowaniu ustępowania we wszystkich chodach. Napracowaliśmy się oboje, ale warto było. Wieczorem pojechałam w teren, gdzie jeszcze troszkę poćwiczyłam z nim sama.

Dzień 3
Na dzień dobry powitał nas deszcz i trener uznał, że idziemy dziś na halę. Przyjęłam to z ulgą. Budynek był w pełni profesjonalny, a na ścianach wisiały lustra, na które patrzyłam z podziwem. Golden przyglądał się im z ciekawością, ale nie atakował brata bliźniaka.
Rozgrałam konia, a trener puścił nam muzykę. O wiele prościej się pracowało, o wiele przyjemniej. "Konie mają poczucie rytumu i zdarza się, że niektóre nawet próbują chodzić w jej rytm" - zaśmiał się, co przyjęłam z nieskrywanym podziwem dla czterokopytnych. I faktycznie, jak na pokaz tych słów, Golden chodził efektownie i płynnie. Po wczorajszym treningu kroku bocznego radził sobie świetnie, ale, niestety, tylko na jedną stronę. Sztywna wciąż pozostała problemem. Trener uśmiechnął się tylko i zaproponował mi na dzisiaj rozciągnięcie konia w tym kierunku. Był to bardzo przyjemny mężczyzna, podobało mi się jego podejście. Pewnie też trochę mrużył na nas oko, bo w końcu byliśmy znajomymi znajomego. Jednak przykładał się tak samo jak my.
Prosił o wolty na sztywną stronę i praktywnie ciągłe jeżdżenie w tym samym kierunku. Potem kazał nam robić ósemki, kręcić koła o różnej średnicy. Przytargał stojaki do przeszkód i prosił o slalomy dookoła nich. Potem ustawił dwa drągi i ćwiczenie polegało na tym, aby robić koła dookoła każdego i na środku się zatrzymywać. Koń w efekcie chodził bardziej miękko.
Wieczorem zrobił kolejny trening, konkretniejszy. Ubrałam bluzę, bo po deszczu było chłodniej. Ćwiczyliśmy krok boczny na tę sztywną właśnie stronę. Szedł dużo bardziej efektownie i elegancko. Trening był krótszy, bo około czterdziestu minut zamiast godziny.

Dzień 4
Poranek znów był słoneczny i trener zabrał nas na czworobok. Trenował jeszcze jakiś koń, ogier, który reagował na nas bardzo gwałtownie. Jeździec poprosił mnie, żebym zajęła jedną połowę czworoboku, co też miałam zamiar zrobić od początku. Kiedy ja rozgrzewałam Goldena, mężczyzna trenował jeszcze chwilę pasaż, a potem jednak postanowił zakończyć trening, bo ogier się rozpraszał. Posłałam mu przepraszający uśmiech, ale on powiedział, żebym się nie przejmowała.
Trening zaczęliśmy, kiedy mężczyzna opuścił czworobok. Zrobiłam wolty głównie na sztywną stronę, potem na tę drugą. Poćwiczyłam chwilę krok boczny, który Golden już opanował.
Dziś kontrgalop.
Trener poprosił, żebyśmy pokazali mu, co potrafimy. Zrobiliśmy to. Pokiwał głową z uznaniem i stwierdził, że jakoś szczególnie nie ma się do czego przyczepić. Żebyśmy tylko poćwiczyli nad połączeniem wczorajszego elementu i kontrgalopu i możemy sobie dziś odsapnąć.
Znów wykorzystałam ładną pogodę i pozwiedzałam las. Pozowliłam mu pobiegać swobodnie, aż wrócił spocony, ale i szczęśliwy.
Zlałam go wieczorem wodą i pozwoliłam mu wyschnąć przy zachodzącym słońcu.

Dzień 5
Rano poświęciłam tylko chwilkę na ułożenie sierści miękką szczotką, bo był czysty po wczorajszym myciu. Osiodłałam go, ale okazało się, że nasz trener nie może rano z nami trenować, bo ma umówione spotkanie. Przyjęłam to bez problemu, bo wiadomo, my byliśmy tutaj i tak inaczej traktowani, lepiej niż inni.
Skoro już był gotowy, pojechaliśmy sobie kawałek polami i przez miasteczko. Jednak Niemcy to nie Polska, tutaj nawet na wsi jeździło dużo samochodów. Na szczęście chłopak był przyzwyczajony do ruchu. Żeby jednak nie wystawiać jego cierpliwości na próbę, zjechałam znów polem, wracając.
Po południu Golden pasł się swobodnie przez kilka godzin, wieczorem udało nam się zająć trenerowi godzinkę.
Zaproponował nam dziś prezentację[\URL=http://dressage.pl/programy/2010/P_5_2010.pdf]przejazdu P-5[/URL]do muzyki. Zapoznałam się z programem. Nie był jakoś szczególnie trudny i uznałam, że damy radę.
I owszem, daliśmy.
"Świetnie sobie poradziliście!"- pochwalił nas. "Skoro tak, to kończymy trening klasy P i wchodzimy na nowy poziom. N'ka, kochani!"- to mówiąc, poklepał ogiera.

Dzień 6
Trener ściągnął nas z nóg wcześnie.
"Dziś będzie gorąc, więc im wcześniej, tym lepiej"- stiwerdził. Dobrze więc.
Wpadliśmy na czworobok. Rozgrzewka, konieczność. Pojedyncze ćwiczenia, wolty, ósemki, ustępowania przede wszystkim.
Trener opisał mi, jak robić łopatkę do wewnątrz. "Ustaw się przy ścianie, ułatwisz mu robotę. Wewnętrzna łydka zostaje na popręgu i odpowiada za zgięcie konia w żebrach i ruch do przodu i w bok. Zewnętrzna łydka jest nieco cofnięta (podobnie jak w ustępowaniu od łydki) i pilnuje, żeby koń nie wypadał zadem. "- polecił. "A co z wodzami?"- spytałam. "Wewnętrzna wodza razem z wewnętrzną łydką odpowiada za zgięcie konia, ręka powinna być blisko kłębu. ewnętrzna ręka ogranicza zgięcie szyi, delikatnie wskazuje kierunek ruchu, lecz nie jest aktywna, powinna być minimalnie odsunięta od kłębu."- sprosotował. Trochę zagmatwane. Podjechaliśmy do ściany, wewnętrzna łydka na popręgi, zewnętrzna trochę cofnięta, wewnętrzna wodza bliskok kłębu, a zewnętrzna lekko wygina szyję. Zrobiłam. Chłopak, który umiał ustępowanie, załapał i łopatkę. Wykonywał polecenia coraz chętniej, co przyjęłam pozytywnie.
"Ładnie jak na początek. Ale musicie iść bardziej do przodu. Działacie na 3 liniach, co jest błędem."- stwiedził. Ok, zrobimy tak. Więc działałam mocniej łydką, pilnowałam ogiera wodzami. Golden skupił się maskymalnie i dzięki temu wykonał ćwiczenie dobrze. "Super. Potrenuj jeszcze trochę, a potem zmień ćwiczenie. Konie szybko się nudzą."- ocenił. - "Potem ćwicz znów łopatkę."
Zrobiłam, trenowałam. Aż się zmęczyliśmy.
Dzień faktycznie był upalny i zeszliśmy z czworoboku. Trener znów opuścił German Horse Center. A ja zabrałam konia na spacer po lesie.
W cieniu szło mu się wygodniej, a padoki były oblane słońcem.
Wieczorem sama poćwiczyłam z nim godzinę łopatkę. Wciąż wymagał szlifowania nowej rzeczy.

Dzień 7
Już tydzień w German Horse Center. Dziś też mieliśmy poćwiczyć łopatkę. Ale nie męczyłam trenera, była niedziela. Jemu też się coś należy. Najchętniej dałabym Goldenowi też odsapnąć, ale skoro opanowujemy coś nowego, to trzeba się skupić na tym.
Wzięłam go na halę, bo wczorajszy upał przyciągnął burzowe chmury. Chodził dzisiaj jeszcze ładniej. Jakiś mężczyzna kręcił się przy stojakach do skoków i wyniósł kilka na padok skokowy. Kiedy wychodził, pokiwał głową z zadowoleniem i zawołał, że świetnie nam idzie. I że to dobry koń, a ja mam do niego dobrą rękę. Podziękowałam.
To pewnie też był jakiś trener.
Ćwiczyliśmy tylko godzinę, resztę dnia chłopak odpoczywał, leniuchując na pastwisku.

Dzień 8
Rano, czyszcząc i szykując Goldena do treningu, podsumowałam to, czego się nauczyliśmy w ten tydzień. Musiałam przyznać, że był on bardzo owocny: ustępowanie, kroki boczne, kontrgalop, łopatkę. W większości było to co prawda szlifowanie umiejętności, ale bardzo się przydało, bo ogier był bardziej pewny siebie. Zupełnie jakby wiedział, że to potrafi.
"Dziś ćwiczymy trawers i renwers." oznajmił trener. Zamrugałam, zaskoczona. Poczułam się jak nowicjusz, bo nigdy o czymś takim nie słyszałam. "Przepraszam, może to głupio zabrzmi..." zaczęłam z zakłopotaniem, a mężczyzna wnet pojął aluzję. "W trawersie koń porusza się przodem po śladzie przy ścianie ujeżdżalni, a zad przesunięty jest do środka. Renwers jest takim samym chodem bocznym, jak trawers z tym, że koń porusza się zadem po śladzie, a przód jest przesunięty do wewnątrz ujeżdżalni."
Rozgrzałam konia. Trener wyjaśnił mi, jak robić trawers. Nie brzmiało to aż tak strasznie trudno, więc uznałam, że damy radę.
"Wewnętrzna łydka pozostaje na popręgu i działa aktywizująco, a zewnętrzną cofamy za popręg i działamy, tak aby zad przesunąć do środka. Wewnętrzna łydka wraz z wewnętrzną wodzą utrzymuje zgięcie konia, natomiast zewnętrzna wodza pilnuje poprawnego zgięcia szyi i wspomaga przesuwające działanie zewnętrznej łydki. Łydka zewnętrzna działa przesuwająco za popręgiem i utrzymuje ruch w bok. Trawers należy zakończyć wprowadzając zad na ślad przodu." Skinęłam więc głową i spróbowałam wykonać ćwiczenie. Wszystkie chody boczne były do złudzenia podobne... A więc trener ćwiczył ich tak wiele po to, żebyśmy to opanowali! Sprytne...
" Pomoce do renwersu są identyczne z tymi używanymi przy trawersie, lecz muszą działać o wiele precyzyjniej, gdyż koniowi brakuje w renwersie oparcia o ścianę.
Renwers można rozpocząć jadąc drugim śladem i przesuwając zad konia na ścianę przy jednoczesnym wygięciu wokół wewnętrznej łydki (jadąc w prawo wewnętrzna łydka w renwersie jest lewa). Można również wprowadzić konia w łopatką do wewnątrz i po paru krokach zmienić pomoce i wygięcie konia przez co wprowadzimy konia w renwers."
No tak, jako tako zrozumiałam. Kiedy jednak próbowałam wykonać ćwiczenie, koń zwątpił w siebie. Stał się niepewny i spięty. Przeszłam do stępa, poklepałam go i pomasowałam po szyi. Pozwoliłam odpocząć na długiej wodzy, zebrać się w sobie.
"Pogalopuj trochę" powiedział trener. "Na luźnej wodzy. Niech się wyhasa. Z dwa kółka, wystarczy." Nie wierzyłam, że to coś da. Nie rozpierała go energia, po prostu nie był pewny siebie. Ale zrobiłam to, o co prosił. Ogier galopował wolno i spokojnie. Jednak w końcu nastawił uszy i parsknął. Poczułam, że się odprężył. Kiedy zwolniliśmy, znów wykonałam ćwiczenie. Tym razem się udało.

Dzień 9
Rano trener osiodłał jakiegoś masywnego gniadosza. Znalazłam go w stajni. "Przepraszam, nie trenujemy dzisiaj?" spytałam z zakłopotaniem.
"Skąd, jasne, że ćwiczymy. Ale pomyślałem, że może rano się odprężymy. Nie trzeba zaczynać dnia od ciężkiej pracy. W terenie też można ćwiczyć." uśmiechnął się. Już o nic nie pytałam, tylko przygotowałam złotego do jazdy. Pojechaliśmy do lasu. Przez długi czas stępowaliśmy. Potem porządnie rozkłusowaliśmy konie. W końcu ścieżka zrobiła się bardzo kręta. Tutaj jechaliśmy galopem w bezpieczniejszych miejscach, kłusem na ostrych zakrętach. Okazało się, że nie jeździliśmy tak bezcelowo. Koń miał nauczyć się płynnie wyginać, a ja podążać za jego ruchem. W końcu wyjechaliśmy na pole. Tutaj mężczyzna prosił o wszystko, czego się nauczyliśmy. Najpierw kontrgalop, łopatka, ustępowanie, oraz nowy trawers i renwers. Wszystko ładnie, płynnie. "Dobrze" uznał. Wyjaśnił mi, czym są ciągi. "Lewa wodza i łydka są odpowiedzialne za utrzymanie wygięcia. Prawa łydka wspierana jest prawą wodzą odpowiada za kąt, pod jakim koń porusza się w bok. Lewa łydka na popręgu, prosząca konia o wygięcie, impuls, a także zaangażowanie wewnętrznej zadniej nogi konia. Prawa łydka za popręgiem, pomaga w utrzymaniu wygięcia konia dookoła wewnętrznej lewej łydki. Lewa wodza pulsuje, prosi o zgięcie, prawa natomiast jest stale napięta podtrzymuje i ogranicza wygięcie szyi. To tylko tak strasznie brzmi" zapewnił. No, nie wiem. Najpierw w stępie. Myliło mu się trochę z wcześniejszymi chodami, ale w końcu załapał. Potem w kłusie, tu już płynniej. Ćwiczyliśmy w tym chodzie najdłużej. Cieszyłam się, że tak szybko łapie. Galop sobie podarowaliśmy. Zamiast w ciągu, galopowaliśmy ścieżką do stajni, na luźnych wodzach. Była to zdecydowanie nagroda dla ogiera.
Wieczorem było dość duszno, ale zabrałam konia na halę. Tutaj była klimatyzajcja, więc jeździło się wygodniej. Ćwiczyłam z nim ciągi, okazało się, że ładnie je zapamiętam. Spróbowałam w galopie, okazało się, że w takiej prędkości mu najwygodniej. Poklepałam go, rozstępowałam.

Dzień 10
Dziś ćwiczyliśmy wszystko po raz kolejny. Taki ogólny, zbierający wszystko w kupę trening. Wolty, zwroty, półwolty, ósemki. Przejścia między chodami. Zagalopowania z miejsca, ze stępa. Zatrzymanie z galopu. Kontrgalopy, chody boczne (łopatki, trawersy, rewersy, ciągi).
"Moi kochani. Nie wiem, czy wiecie, ale w tym momencie opanowaliście ujeżdżenie klasy C-3. Kiedy przyjechaliście do German Horse Center, to jeździliście niepłynnie P. Muszę przyznać, że bardzo szybko się wybijacie z klasy do klasy. Ale ćwiczcie, ćwiczcie. Trening czyni mistrza, a u was widzę potencjał." Tak powiedział trener po skończonym treningu.

Dzień 11 - 13
Okazało się, że to tyle, czego miał nas nauczyć. Ćwiczyliśmy przez kolejne dwa dni wszystko, aby koń nabrał siły i płynności. Pewności siebie, przede wszystkim. Żeby wiedział, że on potrafi to robić, żeby czuł w tym radość. Bez rollkura czy innych okropnych świństw. Żeby sam poddawał się łagodnym ruchom dłoni.

Dzień 14
Trener obudził nas, gdy świtało. Przejechaliśmy duży kawał w terenie. Mimo, że byłam senna, to było niesamowicie, jak bywa o poranku. Rosa na trawie, śpiew ptaków... Niezapomniane. Ulice były prawie puste. Uśpiony jeszcze świat nie miał zamiaru kryć swych bogactw przed nami.
Kiedy wróciliśmy, zjedliśmy w stajni śniadanie. Francuskie rogaliki z gorącą czekoladą. Trener bardzo się postarał, aby było nam tutaj dobrze.
Golden nie protestował wchodząc do przyczepy. Kiedy był już zapakowany, uściskałam trenera i podziękowałam mu z całego serca. Obiecałam sobie, że przyślę mu jakieś czekoladki (bo kwiaty to tak głupio dla faceta) kiedy wrócę do Polski. Bo przecież nie będę mu kupowała niemieckich cukierków będąc w Niemczech Wink

Całe dwa tygodnie były jednym z najowocniejszych treningów Goldena. Ogier opanował łopatki, trawersy, rewersy, ciągi, kontrgalop. Tak dużo w tak krótkim czasie! To bardzo zdolny chłopak o wspaniałym charakterze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adrenaline dnia Śro 20:21, 13 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Boks II / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin