Forum  Strona Główna

 4.12.11r - Pościg, zranienia, bezmyślność

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Eviline




Dołączył: 13 Gru 2011
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:25, 02 Sie 2012    Temat postu: 4.12.11r - Pościg, zranienia, bezmyślność

Po spokojnym treningu z Shikim siedziałam w kuchni jedząc porządne śniadanie, które Andrzej we mnie wepchnął. Sok ze świeżych pomarańczy, jajecznica z kawałkami kiełbasy i do tego chleb ze smalcem. On zawsze mieszał mi smaki a moje kubki smakowe szalały nie zawsze przyjemnie no, ale mam dziwny gust i lubię takie połączenie smaków. Nagle usłyszałam huk drzwi i Andrzej wbiegł zdenerwowany.
- Evi! – Krzyknął będąc przy framudze drzwi i dysząc ciężko. Zlękłam się.
- Co się stało?
- Jakieś dzieciaki rzucały kamieniami w Wiśnię. Poraniły go. Gdy zobaczyły mnie uciekły, ale Wiśniowy szaleje jakby go diabeł opętał! – Otworzyłam szeroko oczy, wstałam i pobiegłam „z prędkością światła” po drodze zabierając uwiąz Andrzejowi. Biegł za mną. Przy drzwiach zabrałam swój poręczny plecak, w którym miałam apteczkę. Na padoku powinien być jeszcze Shiki. Przeskoczyłam bramkę, bo nie było czasu. Widziałam tylko jak Wiśniowy przeskoczył płot i galopował przez pola w stronę strumienia. Shiki też był zdenerwowany. Wsiadłam na niego i ruszyliśmy galopem w pościg za Młodym. Przeskoczyliśmy płot, choć bałam się, bo w końcu jakby się nie udało to moglibyśmy mieć ciężkie obrażenia a przynajmniej Shiki, ale nie zawiódł mnie. Wiedziałam, że jeśli Wiśniowy nie zwolni nie mamy szans, ale staraliśmy się. Widziałam jak był przed nami. Sporo przed nami.
- Pędź Mały. Musimy dogonić Wiśniowego… - Szepnęłam do ucha kasztana przybierając postawę jak do wyścigów. Pochyliłam się po przodu i pędziliśmy. Karosz potykał się o wszystko a ja bałam się o niego całym sercem. Wiedziałam, że traci siły. Złapałam się mocno grzywy ogiera, który dawał z siebie wszystko by tylko dogonić przyjaciela. Rozejrzałam się. Byliśmy tuż przy lesie. Już niedaleko. Wiśniowy lekko się słaniał i gdy tylko wbiegło między drzewa ocierał się o każde z nich raniąc się jeszcze bardziej. Zobaczyłam strumyk i ucieszyłam się. Wiśniowy się zatrzymał a ja zatrzymałam się niedaleko zeskakując z Shikiego.
- Zostań tu. – Poklepałam go. – Dzielny byłeś. – Odeszłam w stronę Karosza a Shiki po prostu zaczął skubać trawę. Podeszłam spokojnie do Wiśniowego mówiąc już do niego.
- Kochany spokojnie. Już spokojnie. Jestem tutaj. – Powtarzałam te słowa w kółko a Młody odwrócił się w moją stronę. Od razu stanął dęba a ja się cofnęłam. – Ciii… Cicho… Już jestem… - Westchnęłam patrząc na niego. Gdy jego kopyta dotknęły ziemi wierzgnął i strzelił tylnymi kopytami. Podeszłam do niego i złapałam za kantar głaszcząc po łbie Młodzieńca. Przypięłam uwiaz do kantara i zaczęłam go oglądać. Wyjęłam apteczkę. Na boku miał jedną wielką i dość głęboką krechę, lecz nie tak głęboką i poważną ze trzeba by było od razu wzywa weta. Po prostu odkaziłam i bandażami związałam przez cały brzuch. Na zadzie mniejsze skaleczenia, które tylko odkaziłam a nogi na wszelki wypadek zabandażowałam. Szyję miał poobijaną. Naklęłam się jak szewc opatrując go. Zagwizdałam a Shiki od razu podklusował. Wsiadłam na niego trzymając uwiąz Wiśniowego i ruszyliśmy powoli do domu. Starałam się nie myśleć o tym, co się stało. To go może wykluczyć a zapewne go to wykluczy zresztą z treningów na jakiś czas. Oby tylko kilka dni. Westchnęłam rozdrażniona. Wracając oglądaliśmy zające, które jeszcze o dziwo hasały na polanie. Widzieliśmy nawet sarnę, która skubała korę jednak uciekła, gdy nas zobaczyła na swoich chudych nóżkach. Wiśniowego widocznie bolało a mi się to w ogóle nie podobało. Weszliśmy przez bramę terenu stadniny. Andrzej widocznie na nas czekał, bo podszedł natychmiast i patrzył ogromnie zdenerwowany na rany Wiśniowego. Ja w tym czasie zeskoczyłam z kasztana.
- Kto by pomyślał, że taka młodzież istnieje w tych czasach. – Warknął przejęty i zirytowany Podpinając Shikiemu uwiąz. Miał rację ja też w to nie wierzyłam, ale cóż… Są ludzie i parapety. Odprowadziliśmy konie do boksów nakrywając je derkami i poszliśmy do domu zadzwonić na policję i to zgłosić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Boks VII / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin