Forum  Strona Główna

 26.07.11r.- nauka ustępowania od łydki, z Chocky na Arizonie

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Adrenaline




Dołączył: 08 Lip 2011
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk ;D

PostWysłany: Wto 12:21, 26 Lip 2011    Temat postu: 26.07.11r.- nauka ustępowania od łydki, z Chocky na Arizonie

Poranek był ciepły. Nareszcie, miłe powitanie dnia.
Weszłam do stajni i zobaczyłam Chocky i naszego nowego stajennego- Michała.
-Hej Adre- uśmiechnął się spod burzy włosów.
-Cześć- odwzajemniłam uśmiech.- Chocky, cieżko pracujesz, co?
-Ja?- zarumieniła się.- Ja... no, ja... Nie...
-Ok, ja spadam, nie przeszkadzam wam.- mrugnęłam do niej.
-Nie przeszkadzasz!- oburzyła się Chocky.
-Ale i tak muszę już iść. Trening czeka.

Ruszyłam mozolnie do boksu Respekta. Ogier powitał mnie cichym rżeniem.
-Hej kochanie- wtuliłam się w niego, czując bijące od rumaka ciepło.
-Może być kochanie.
Odskoczyłam jak oparzona o kilka kroków, tłumiąc krzyk. Obok ogiera stał ciemny blondyn z przydługimi włosami i szarymi oczami, wpadającymi pod niebieski kolor.
-Krystian!
Wpadłam do boksu i przerzuciłam mu rękę przez szyję, próbując zmusić do uklęknięcia. Nagle jednak poczułam szarpnięcie i moje nogi oderwały się od podłoża, a ja wylądowałam na plecach. Chłopak zaczął się śmiać.
-Ahahaha, i kto jest panem?
-Ale nie władcą- wystawiłam mu język- Respekt, bierz go!
-Ahahahah.
-A ty się nie śmiej!
Wstałam. Ta. Przynajmniej spróbowałam, lecz chłopak chwycił mnie za nadgarstki i przygniótł do ziemi. Śmiał się jak opętany.
-Przedawkowałeś actimel czy marsjanki?
-Ani to ani to.
Spojrzał mi głęboko w oczy i przestał się śmiać.
-Eeee... złaź- powiedziałam niepewnie, czując, że się rumienię.
Uśmiech lisa.
Ku mojemu zdumieniu wyprostował się. Wstałam powoli.
-Co wy tu robicie?- mały, ciekawski łebek Chocky pojawił się nad drzwiami boksu.
-Co?- spojrzałam na nią w osłupieniu. Zrozumiałam, jak teraz musiałam wyglądać: ściółka we włosach, rumieńce... a do tego ten lis też miał potargane włosy i słomę, zaplątaną w kosmyki.- Nie, to nie tak! My tylko... No... No bo on mnie wystraszył i chciałam go powalić, ale on mnie przerzucił przez plecy i wylądowałam na ściółce...
-Taa-uniosła brwi z uśmiechem, ale wiedziałam, że mi wierzy.- A wyjdą z tego małe Adreciątka.
-Chocky!- krzyknęłam.
-No co? A wiesz, idę z tobą na trening.- mrugnęła do mnie.
Koło nas pojawił się Michał, trzymając w rękach siodło Arizony. Chocky zaprotestowała, że nie musi jej nosić rzędu. Chłopak jednak uśmiechnął się ciepło i odgarnął jej zabłąkany kosmyk z twarzy. Uśmiechnęłam się błogo, a kiedy odwróciłam, napotkałam spojrzenie Krystiana.
-Ogarnij się- zaśmiałam się.
-Ty też- stwierdził, wyciągając mi delikatnie słomę zaplątaną we włosy.- Wyglądasz, jak...
- I tak lepiej niż ty! Nie no, żartuję. Wiesz co, lepiej bierzmy się do roboty.
-Racja.- skinął głową.- Czyszczenie?
-Tak.
Z pomocą chłopaka szybko się ogarnęłam. Michał też pomógł Chocky, więc równo ruszyłyśmy na maneż.

Chocky poszła na drugą stronę, jeździłyśmy po osobnych kołach, kończących się w połowie padoku. Respekta rozsadzał testosteron. W ogóle nie chciał się skupić. Krystian i Michał oparli się o ogrodzenie.
-Chłopaki się nudzą- wskazałam głową.
-Fakt. - zachichotała Chocky i szybko skręciła klacz, bo chrapy ogiera znalazły się zdecydowanie zbyt blisko Arizony.
Na prostej próbowałam do niego przemówić i zmusić go do serpentyny. Świetnie się wyginał, ładnie i płynnie, pod działaniem wodzy i łydki. Jednak, kiedy skończył serpentynę powietrze przeszyło głośne i gwałtowne rżenie. Arizona zerwała się do kłusu.
-Hoho, spokojnie, malutka.- Chocky zwolniła ją dosiadem.- Przystopuj.
-Sory...
-Nie twoja wina.- uśmiechnęła się.
"Ta, tylko Resa." pomyślałam.
Ogier poszedł mocno z zadu, stępując impulsywnie na miarę wyścigowca.
-Przestań.- mruknęłam, kiedy kłapnął zębami i ściągnął łeb do ziemi. Skarciłam go łydką i lekkim szarpnięciem za wodze. Zadarł łeb.
Wciąż ciężko mi się z nim pracowało. Zrobiłam woltę na narożniku, nakłaniając go do skupienia się. Po chwili zebrałam wodze na kontakt i dałam mu łydkę. Wyprół jak głupi, ciągnąc na wędzidle. Przystopowałam go mocno, na co wykopał z zadu.
-Respekt!
Nie miałam przy sobie palcata, więc otwartą dłonią klapsnęłam go w zad. Znów podskoczył, wyginając się w przeciwnym kierunku niż koło. Truchtał nerwowo, parskając uparcie. Postanowiłam się tym nie przejmować. Nakłodniłam go do zmiany kierunku.
-Ciężko chodzi.- powiedział w zamyśleniu Krystian.
-Opornie- przyznałam, odgarniając zabłąkany włos z twarzy. Skinęłam głową i ruszyłam delej po kole. Na prostej dałam mu sygnał łydką, wykonując dodanie. Ogier zganaszował się i skierował na mnie uszy, ruszając kłusem wyciągniętym. Westchnęłam z ulgą, wjeżdżając w zakręt. Ogier ochłonął i uspokoił się, skupiając całą siłę na pracy. Mięśnie ruszały się energiczne pod skórą, ciężko pracując.
Poklepałam go po umięśnionej szyi i spojrzałam, jak radzi sobie Chocky.
Arizona truchtała pokornie po kole, w zebraniu. Chocky dawała jej łagodne łydki i wjechała na woltę. Klacz wyciągnęła szyję i zgięła się w dobrą stronę, wchodząc zadem równo za przednie nogi. Napotkałam uśmiech Chocky, który zaraz odwzajemniłam.
Skupiając się ponownie na Resie, wykonałam półwoltę, siadając na dwa takty w siodło. Ogier szedł impusywnie w tą stronę, była zdecydowanie jego lepszą. Poklepałam go po szyi i wykonałam ciasną woltę. Ogier pokornie wygiął się, nie tracąc siły. Kiedy wjeżdżałam na prostą, dałam mu asekuracyjną łydkę.
-Dobry konik.
Spojrzałam w stronę Chocky.
-Będę galopować!
-Ok, ja też!- odkrzyknęła.
-Jedźmy po dużym kole, w przeciwne strony.- powiedziałam, mijając klacz i napinając zewnętrzną wodzę, bo walijka jechała po wewnętrznej stronie.
-W porządku.- odparła.- Poradzisz sobie z nim?
Spojrzałam na nią z uśmiechem. To wystarczyło.
-A więc dobrze.- odwajemniła uśmiech, a ja zauważyłam, jak siada w siodło i na narożniku rusza zebranym, spokojnym galopem.
Spuściłam powietrze.
-Teraz ty, Res- szepnęłam, gładząc go uspokajająco po szyi. Przygotowałam się, siadając głęboko w siodle i przykładając łydki do tybinek. Mocno ściągnęłam pięty w dół. Delikatna łydka i suntelne oddanie wodzy wystarczyły, aby ogier ruszył galopem. Nie ruszył, jak zwykle, ze zrywem, a spokojnie i opanowanie, przepuszalnie. Poklepałam go z zaskoczeniem.
Pojechałam spokojne koło, potem wykonałam półwoltę. W tę stronę również jechał nienagannie, z impulsem. Wykonałam spokojną woltę. Ogier wygiął się w lekki łuk i wrócił z powrotem na koło. Popuściłam mu wodze i dałam mocną łydkę, pozwalając się wyszaleć na prostej. Ogier zerwał się i wykonał kilka bryknięć, ale ja mocno trzymałam się w siodle. Pozwoliłam sobie jeszcze pogalopować, w końcu zerałam wodze i zwolniłam do kłusu, mijając Arizonę. Klacz galopowała chętnie, Chocky z zadowoleniem siedziała w siodle.
Poklepałam ogierka, na co ten parsknął i skierował w tył uszy, kiedy Arizona znalazła się poza zasięgiem jego wzroku.

Rozluźniłam się w siodle i wjechałam na środek wybiegu. Czas nauczyć sie ustępowania od łydki.
Pogłaskałam ogiera uspokajająco po szyi. Parsknął cicho i skierował uszy na mnie.
Przyłożyłam wewnętrzną łydkę do popręgu, żeby nakłonić Resa do ruchu po skosie, a zewnętrzną tuż za popręgiem, żeby wypchnąć konia naprzód i jednocześnie dopilnować, żeby zad nie uciekał na zewnątrz. Zadziałałam delikatnie wewnętrzną wodzą, skłaniając go, żeby zwrócił łeb lekko do wewnątrz, jednocześnie przytrzymując na zewnętrznej wodzy. Ogier coś coś robił. Usiadłam mocno pośrodku siodła i starałam się utrzymać prosty, zrównoważony dosiad. Ogier machnął lekko łbem, domagając się dalszych wskazówek. Wciąż powtarzałam schemat, nakłaniając go do ruchu naprzód. Ogier załapał rytm w stępie, idąc ochoczo po skosie. Poklepałam go optymistycznie.
-Patrz, patrz Chocky! - zapiszczałam.- Umie!
-Ano, a w kłusie?
Mina mi zrzędła.
-Ale w stępie.
-A w kłusie.
-No dobra, no. Ćwiczymy- wyszczerzyłam się. - Pokażesz?
Uśmiechnęła się i wykonała dokładnie to samo, lecz Arizonka jechała kłusem i odtańczyła kilka kroków po skosie.
-Mmm.
Chocky uśmiechnęła się:
-W razie problemów wołaj.
Spróbowałam jeszcze raz w stępie. Ogier chętnie wykonał polecenie, idąc jeszcze impulsywniej.
Przeszłam więc do kłusu.
Usiadłam mocno, wewnętrzną łydkę przytrzymałam minimalnie za popręgiem, zewnętrzną mocniej za.
Wysyłałam impulsy wewnętrzną wodzą, nakłaniając go do wygięcia się i zewnętrzną podtrzymywałam. Jednak ogier ciągnął zadem i wysuwał naprzód łopatki.
-Przyłóż bardziej zdecydowanie wewnętrzną łydkę, żeby przepchnąć zad i zadziałaj mocniej zewnętrzną wodzą.- poleciła Chocky, która właśnie nadjechała. Wykonała ćwiczenie, lekko nakłaniając Resa do ruchu, napierając na niego kucem. Dałam mu mocny impuls wewnętrzną łydką i napięłam bardziej zewnętrzną wodzę. Ogier parsknął i poszedł kilka kroków idealnie.
-Dobrze!- zawołała Chocky.- Ale ciągnij, ciągnij.
Co jakiś czas wysyłałam mu impuls od łydek i wodzy. Ogier załapał i szedł miękko po skosie, a obok mnie Arizona. Ona już opanowała to perfekcyjnie, płynąc praktycznie w powietrzu. Spojrzałam na nią z porządaniem.
-Nauczy się.- odparła Chocky, widząc mój wzrok. Uśmiechnęłam się ciepło. Wykonałyśmy ćwiczenie jeszcze w drugą stronę, ogier poszedł ochoczo i kilka kroków płynął, potem stracił troszkę równowagę i na powrót wykonał ćwiczenie dobrze. Poklepałam go po szyi.

Kończymy. Pojechałyśmy obok siebie. Ogier mimo treningu miał jeszcze sporo energii, ale trochę był zmęczony. Zaczęłam kreślić na jego szyi małe kółka (masaż T-Touch) i ogier się rozluźnił, opuszczając głowę. Oddałam mu całkowicie wodze i pozwoliłam spokojnie stępować. Podjechałyśmy do chłopaków.
-Chcesz wsiąźć?- spytałam Krystiana.
-Ekhm...
-Ostatnio tez nie chciałeś. No już, chodź.
-Eee... ok.
Wszedł niepewnie, nie wiedząc co zrobić z rękoma.
-To... jak wsiąźć?
-Noga w strzemię.
Jednak zapomniałam powiedzieć, która. Chłopak włożył prawą, a nie lewą, jak powinien i podskoczył, siadając w siodle i trochę nie ogarniając ruchów. Ogier zarżał z irytacją.
-Eee... Jakoś tak mi dziwnie.. Gdzie on ma... Ej!
Zaczęłam się pokładać ze śmiechu, a ze mną wszyscy, jednak Krystian śmiał się chyba tylko dla towarzystwa, bo widać było, że mu głupio. Opanowałam się i skarciłam w myślach. Przecież to nie jego wina, on niegdy nie jeździł.
-Przepraszam.- powiedziałam ze skruchą.- Poniosło mnie.
-Ok.- odparł.
-Przełóż prawą lewą nogę do prawej, zrobisz młynek. Podsuń się trochę w tył na siodle... Dobrze. I teraz prawa przez szyję... I siedisz.
-O, dużo wygodniej.
Kolejna fala śmiechu. Tym razem on również śmiał się szczerze.
-Ok, jedziemy.- powiedziałam.
-A dasz mi te... no... lejce?
-Wodze- poprawiłam go. Nienawidziłam nazywania wodzy lecjami, cuglami czy innymi gównami. Wodze. Koniec kropka.- Nie, nauczysz się trzymać równowagę bez nich. Najlepiej nie trzymaj się też przedniego łeku, o tego- postukałam w niego- tylko staraj się ciałem wyłapać ruchy konia.
Chłopak położył ręce na nogach. Po półkolu załapał, o co chodzi.
-To nie takie trudne- stwierdził. W tym momencie Respekt zatrzymał się, żeby podrapać. Chłopak chwycił się kurczowo grzywy i zsunął na szyję ogiera, na co ten zadarł łeb i rozdarł pysk i chrapy, tuląc uszy.
-Szybko, do tyłu- poleciłam mu, widząc, że ogier nie jest zadowolony i już macha ogonem. Chłopak był szczupły i w sumie mu nie przeszkadzał ciężarem, ale był spięty i jeszcze nie ogarniał swoich ruchów na koniu. W końcu wyprostował się w siodle. Spuścił cicho powietrze.
-Ciekawie.- odparł, kiedy wychodziliśmy, już na nogach, z maneżu.
-Fakt.- uśmiechnęłam się. -Wiesz, jak chcesz się nauczyć jeździć, to możesz przyjeżdżać.
-Nie chcę ci robić kłopotu...
-Jaki tam kłopot! Krystian, daj spokój.
Uśmiechnął się ciepło.
-Tylko nie ubieraj się tak- wskazałam na świeżą, niebieską bluzę z adidasa, ciemne jeansy, obszywane jasnobrązową nitką i czarne skejty z nike. -Weź coś, czego ci nie szkoda, jak się ubrudzisz.
-W porządku.
Chwila milczenia.
-To... kiedy mogę przyjechać?
-Kiedy zechcesz.- odparłam lekko. Dogonili nas Chocky i Michał.
-Hej.- odparli równocześnie. Krystian skinął im głową, a ja się uśmiechnęłam.
-Arizona ładnie chodziła.- stwierdziłam.
-Bardzo.- uśmiechnęła się Chocky.
-Dwie księżniczki.- odparł Michał, a ja uśmiechnęłam się porozumiewawczo do niej.
-Że takie puste?- spytała zadziornie Chocky, choć wiedziała, że nie o to mu chodziło.
-Nie... Takie delikatne.

Wróciliśmy do stajni, gdzie rozebrałyśmy konie. Zaprowadziliśmy jeszcze je na pastwisko, do osobnych zagród. Z początku goniły się wzdłóż płotu, potem przystanęły i zaczęły skubać trawę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Park Pamięci / klacz Arizona [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin