Forum  Strona Główna

 05.11.2011r - Zaczynamy prace pod siodłem, nie udany trening

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Chocky
Administrator



Dołączył: 08 Mar 2011
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska

PostWysłany: Pią 18:39, 04 Lis 2011    Temat postu: 05.11.2011r - Zaczynamy prace pod siodłem, nie udany trening

Siedziałam w domu nad kartką, kreśląc na niej grafik treningów z Havanną i Kiss Me. Chciałam już być na szczycie, zacząć startować w wyższych klasach i dogadywać się z obiema. Myśl, że tyle pracy przed nami jest przerażająca. Kara jest wyjątkowo złośliwa i wiem, że wykorzysta wszelkie okazje do obijania się i pozbycia się mojego tyłka ze swojego grzbietu. Dobrze wiedziałam, co z niej za typ przed adopcją! Wzdychnęłam krótko, zabierając dawno nie używany kask i idąc w stronę stajni. Ułożyłam go na myjce, idąc po sprzęt i kierując się do boksu Havanny. Nastawiła na mnie uszy, przestępując się z nogi na nogę. Zachowywała się wyjątkowo grzecznie, na wczorajszej lonży nie roznosiła ją energia, aż byłam zdziwiona. Długie godziny spędzone na pastwiskach jednak dają swoje. Wyprowadziłam ją na myjkę, gdzie uwiązałam i zaczęłam oporządzanie. Była czysta, także mogłam ją siodłać i szykować się na 40minutowy trening. Zaprowadziłam ją na halę w ręku, bowiem nie wiedziałam jak zachowa się po przerwie z jeźdźcem na grzbiecie. Podczas drogi zachowywała się dość grzecznie, lecz była podekscytowana i czasami robiła zatrzymanie z uskokiem Wink Doszłyśmy do miejsca docelowego treningu, włożyłam stopę w strzemię i przytrzymując ją, wsiadłam. Havanna ruszyła do przodu gdy znajdowałam się w pozycji lotu, co spowodowało że zaburzyła moją równowagę i klapnęłam tyłkiem w siodło. Zrzędząc pod nosem złapałam wodze na kontakt, czując że Hava to bomba zegarowa. Szła do przodu, machając ogonem i oddychając głośno. Szła do przodu to zbyt dobitne określenie. Szła, jak gdyby spieszyła się na pociąg. Przytrzymywałam ją, zatrzymując głosem i próbując zająć jej uwagę wykręcaniem wolt, coraz ciaśniejszych i zatrzymywaniami. Zatrzymywania, jeśli można było to tak nazwać. Jedna noga w Warszawie, druga w Paryżu, a dwie pozostałe rozniesione po Europie. Zdecydowanie nie podobała mi się dzisiejsza współpraca, była rozochocona aż nadto do tego rozkojarzona. Po 15 minutach męczenia się w stępie i w końcu poprawnego, w miarę równego zatrzymania poprosiłam ją o kłus, na razie na wolcie. Wypruła do przodu nieziemsko wyciągniętym chodem, gubiąc przy tym nogi i telepiąc głową na boki. Ściągnęłam wodze, bawiąc się zewnętrzną i uspokajając ją anglezowaniem. Bezceremonialnie uniemożliwiałam jej szybkiego kłusa. Przytrzymywałam i odpuszczałam nacisk, zostając na wolcie. Rozkłusowałam ją porządnie, cały czas zostając na kole. Gdy uspokoiła się nieco, dopiero wyjechałyśmy na ścianę. Kilka spokojnych wolt, nie marząc o poprawnym ustawieniu i zmiana strony. Przekłusowałam ją kilkakrotnie, bawiąc się ciągle wodzą i chcąc ją zainteresować na sobie. Miała lepszy moment, gdy drgnęła i zeszła głową niżej, ustawiając puperek, lecz zniszczyło się wszystko gdy sobie coś ubzdurała i spłoszyła się, uskakując do przodu niczym łania, brykając i pędząc przed siebie. Poleciałam na bok, jedną nogę mając w strzemieniu, drugą nie. Jedną ręką kurczowo trzymałam się szyi, druga trzymała końcówkę wodzy i przedni łęk siodła.
- Prrr, Havanna stój! - Mruknęłam, łapiąc się łęku mocniej i próbując wgramolić chociaż na szyje. Havanna zatrzymała się gwałtownie blisko bandy, sprawiając że poleciałam na ziemie z hukiem a ta przestraszona uniosła wysoko głowę. Wstałam obolała z ziemi, z świeczkami w oczach. Kara zaczęła się cofać. Rozryczałam się na dobre. Siedzącą pod bandą i trzymającą za wodzę, spuchniętą od szlochu znalazła mnie Adrenaline, która przestraszyła się na mój widok.
- Boże, Cho!! Co się stało?! - Mruknęła, puszczając się w moją stronę. Opowiedziałam jej dokładnie co się stało, wstałam z ziemi i otrzepałam swoją pupę.
- Nie możesz się poddawać, daj spokój! - Mruknęła, kładąc mi dłoń na ramieniu. Zachęciła, abym jeszcze na chwile wsiadła. Marudząc, wsiadłam w siodło i zakłusowałam na wolcie. Cały czas pracowałam zew. wodzą, ciągnąc smutno noskiem. Było mi przykro, że mnie nie słucha. Ale byłam zdeterminowana i wiedziałam że nie mogę się poddawać bo...ją kocham. Zagalopowałam na wolcie, bo kółku i do stępa. Odprowadziłam ją do stajni, pogłaskałam i rozczyściłam.
- Nie zawiodę Cię. Nie zawiodę Nas - Mruknęłam i z uśmiechem wyszłam do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Park Pamięci / klacz Havanna [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin