Forum  Strona Główna

 5.05.11r.- lonża z ogłowiem i siodłem .

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Adrenaline




Dołączył: 08 Lip 2011
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk ;D

PostWysłany: Sob 20:40, 23 Lip 2011    Temat postu: 5.05.11r.- lonża z ogłowiem i siodłem .

Poranek był bardzo przyjemny. Wiał ciepły, wiosenny wietrzyk, niosący zapach kwiecia drzew owocowych. Poszłam do paszarni z workiem jabłek. Owtorzyłam reklamówkę, umyłam owoce i wzięłam do ręki nóż, tnąc jedno z nich na części. Kilka kawałków powędrowało do mojej kieszeni, zawinięte w woreczek, reszta została bezapelacyjnie wrzucona do strzynki, którą znalazłam opartą o ścianę. Przygotowałam sobie miejsce w myjce. Przyniosłam szczotki, rozwinęłam szlauch i położyłam go wygodnie w zasięgu ręki na podłodze, po czym poszłam na pastwisko po Respekta.
-Hej mały.- przywitałam go, przechodząc mozolnie przez ogrodzenie. Koń zarżał radośnie i przybiegł do mnie, a jego zapał nagrodziłam kawałkiem jabłka. Ogier z przyjemnością chrupał soczysty owoc. Zapięłam mu uwiąz i poprowadziłam do myjki. Przypięłam drugim uwiązem, na co ogier zaczął się kręcić. Dałam mu chwilę na uspokojenie, podnosząc końcówkę węża i odkręcając lekki strumień. Kiedy stał spokojnie, zaczęłam lać mu kopyta wodą. Wzdrygnął się i zaczął tańczyć zadem, przestępując z nogi na nogę. Kiedy stanął spokojnie, zaczęłam lać stopniowo coraz wyższe partie jego ciała. Docisnęłam lekko wylot szlaucha, tworząc "wachlarz" wody i zlewając nim grzbiet ogiera. Piasek spływał po jego sierści w towarzystwie kurzu. Zakręciłam na chwilę wodę, przedtem nalewając jej do wiadra. Przyniosłam jakąś twardą szczotkę i, zanurzając ją raz po raz w wodzie, wzięłam się za szorowanie kopyt rumaka. Z początku unosił przednią nogę wysoko i kopał nią powietrze, na co chwyciłam go delikatnie za kolano i postawiłam nogę na ziemi, dodając, by stał spokojnie. Wyszorowałam mu kopyta z brudu, piachu i zaschniętego błota. Potem znów zaczęłam zlewać mu boki, szorując je szczotką, na co z brzucha spłynęło jeszcze więcej kurzu i piachu, po czym ściągnęłam nadmiar wody ściągaczką. W końcu rozczesałam porządnie grzywę i ogon, wyjęłam z nich kawałki ściółki, wymyłam wilgotną gąbką chrapy, co z początku mu się niezbyt podobało, bo zadzierał łeb i popiero uparty ton zniżył go w dół.
Spojrzałam z dumą na moje dzieło: ogier lśnił czystością.
-No, nareszcie wyglądasz jak człowiek. Tfu, koń znaczy.
Zarżał głośno, na co odpowiedział mu inny koń z końca stajni. Do budynku weszła Rustler, prowadząc Rangę. Klacz powitała Respekta rżeniem. Res zaczął parskać, wyciągnął głowę i trącił ją delikatnie pyskiem, na co klacz zakwiliła i odtrąciła jego głowę.
-O, widzisz, nie zarywaj do niej.- uśmiechnęłam się.
-Dokładnie, ona jest samowystarczalna.- wyszczerzyła się Rustler.
-Do czasu.- dodałam. Uśmiechnęła się po raz kolejny.
-Coś planujesz.?- spytała.- Zaczyna się wyrabiać.
-Jako tako. Nie jest źle, ba, nawet jest dobrze.
-Jak na razie bardzo dobrze. Kiedy będziesz go do wędzidła przezwyczajać.?- zpytała, klepiąc klacz po szyi.
-No właśnie dzisiaj mam zamiar. - powiedziałam, przeczesując włosy.- Czas najwyższy.
-Powodzenia. - odparła z uśmiechem.- Dłogo ci to zajmnie.?
-Nie, już spadam na lonżownik.
-Ok.
Dziewczyna przeszła bardziej wgłąb stajni, wypuszczając mnie z Resem. Ogier posłał jej jeszcze jedno spojrzenie i podreptał za mną.

Przywiązałam go chwilowo przed stajnią, lecąc po lonżę i ogłowie. Jak zwykle, zapomniałam zmienić mu wędzidła na smakowe. Szybko poodpinałam paski, zmieniłam mu wędzidło na łamane ze smakiem jabłka, odpięłam wodze i wyleciałam z siodlarni.

Poprowadziłam ogiera na kantarze na lonżownik, wpuściłam go i zamknęłam drzwi. Odpięłam mu uwiąz, przewiesiłam przez ogrodzenie i smagnęłam o ziemię uwiązem, każąc mu ruszyć. Parsknął cicho i ruszył energicznie naprzód. Po kilku kołach stępa smagnęłam mocno lonżą o ziemię. Zachnęłam nią znów w stronę ogiera po czym znów zbiłam ziemię na koniem. Trochę zaskoczony moim zachowaniem stracił na pewności siebie i zerwał się do biegu. Patrzył na mnie niepewnie, galopując dookoła wybiegu. Po chwili zwolnił i zaczął ruszać charakterystycznie pyskiem.
-Dobrze,,,- szpenęłam. Kucnęłam plecami do ogiera. Zwolnił do stępa i stał przez chwilę na kole, przyglądając się mi. Otrzepał się i podszedł do mnie powoli. Stał chwilę nade mną, po czym zniepewnością trącił mnie pyskiem. Powoli wstałam i pogłądziłam jego czoło. Także join-up mieliśmy za sobą. Teraz przyszedł moment założenia ogłowia i przyjęcia wędzidła. Poklepałam go uspokajająco po szyi, po czym chwyciłam go delikatnie za pysk, układając wędzidło wygodnie na dłoni. Delikatnie wodziłam metalem po chrapach konia, aż w końcu otworzył pysk, przyjmując wędziło. Obserwowałam jego zachowanie: z początku mielił nieznany obiekt w pysku, raz po raz zarzucając lekko głową. Przełożyłam pasek przez uszy i zapięłam paski, które były odpięte. Poklepałam go łagodnie po szyi.
-Dobry konik.- powiedziałam entuzjastycznie. Żeby nie ciągnąć go za wędzidło, pozwoliłam mu przyzwyczaić się do nowości na głowie. Pogoniłam go lonżą, na co ogier ruszył rytmicznym kłusem. Widać nie przeszkadzało mu wędzidło: raz po raz ruszał wargami, a do moich uszu dochodził cichy, charakterystyczny dźwięk mielonego metalu. Kazałam mu się zatrzymać, bo widziałam, że w nosie ma to coś w pysku i nie robi mu ono róźnicy, zwłaszcza, skoro smakuje jak jabłko. Postanowiłam zarzucić mu jeszcze dzisiaj siodło na grzbiet, bo jako młodzik nosił na grzbiecie różne koce i lekkie rzeczy, niektóre zapinane lekko pod brzuchem. W wieku 2,5 roku nosił już trochę cięższe, ale nie na tyle, aby wpłynęlo to na jego budowę czy zdrowie. Teraz przyszedł czas na to ostatnie: skórzane siodło i popręg. Zostawiłam ogierka na wybiegu i poszłam po siodło. Było lekkie, co mnie zaskoczyło i zarazem bardzo zadowoliło: po piersze, mniej ciężka rzecz do noszenia, po drugie Res nie musiał nosić nic tak ciężkiego jak niektóre kulbaki na przykład, a co za tym idzie nie sprawi mu trudności do przyzwyczajenia się.

Weszłam na koło i zawołałam ogiera. Przyszedł do mnie ochoczo, machając czarnym ogonem. Poklepałam go za posłuszeństwo i dałam siodło do powąchania. Ogier wciągał w nozdrza zapach nowej skóry, trącając ją pyskiem.
-Ok.- wciągnęłam i wypuściłam powietrze.- Stój Respekt, proszę...
Powoli zarzuciłam mu siodło na grzbiet. Położyłam je delikatnie, aby ogier się nie zraził. Jego pierwszą reakcją na nową rzecz na grzbiecie był skierowanie najpierw uszu w jej stronę, potem głowy, trącając mnie pyskiem pytająco. Pogładziłam go uspokajająco po czole.
-Nie bój się.- powiedziałam cicho.- To tylko siodło. Nic ci nie będzie.
Parsknął, a ja miałam wrażenie, że lekko się rozluźnił. ugiął jedną z tylnych nóg, odciążając ją i zniżył szyję, kierując uszy w moją stronę. Zapięłam mu delikatnie popręg. Ogier stał spokojnie, więc podpięłam mu lonżę do ogłowia i kazałam ruszyć. Linka wisiała spokojnie, dyndając nad ziemią. Cmoknęłam, zachęcając Resa do ruszenia, na co ze stoicikim spokojem zareagował spokojnym stępem po kole, jednak wciąż miał skierowane w tył uszy, bacznie wsłuchujące się, czy przypadkiem siodło nie rzuci się nagle na niego z łapskami i siłą godną king konga.
-Dobrze.- powiedziałam łagodnie. Podciągnęłam mu mocniej popręg, na co parsknął. Kazałam mu znów wrócić na koło. Kłusował kilka kółek, w końcu podciągnęłam mu popręg jeszcze bardziej, ale nie bardzo mocno, ale tak, że go poczuł. Zarżał cicho.
-Spokojnie, malutki.- szepnęłam, gładząc go po złotej szyi.- Nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Koń ruszył kłusem. Jedno ucho miał skierowane w tył, drugie na mnie. Korzystałam z jego skupienia, chwaląc go co pewnien czas entuzjastycznie. W końcu ogier rozluźnił się i truchtał spokojnie po kole miękkim kłusikiem. Pozwoliłam mu zrobić jeszcze kilka okrążeń i w końcu podpięłam mu popręg normalnie, tak, jakbym miała na nim jeździć. Ogier zadarł łeb wyżej, skierował uszy w tył i zatańczył zadem.
-Ho, ho... spokojnie... Już, już...- mówiłam do niego uspokajająco. Ogier parskał chwilę nerwowo, po czym zaczął kopać przednią nogą w ziemi. Postanowiłam kazać mu pokłusować, żeby rozładował napięcie. Ruszył szybko do przodu, a po kilku krokach się uspokoił. Truchtał dumnie, ale niepewnie. Po kilku kołach już odpuścił i biegł z nastawionymi uszami.
-Świetnie.!- zawołałam. - Teraz galop.!
Nie musiałam mówić dwa razy. Tutaj ja miałam trudniej, bo nie chciałam napinać lonży, ale jemu to było obojętnie, bo w końcu przyśpieszył tak, że lonża była napięta. Pozwoliłam mu się wyszaleć, kiedy się wyskakał w końcu przeszedł do stępa. Rozebrałam go z rzędu i poprowadziłam pod stajnię, gdzie wytarłam ręcznikiem. Na koniec poprowadziłam go na pastwisko, gdzie mógł odpocząć po tylu wrażeniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Boks I / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin