Forum  Strona Główna

 26.08.2011r - Wesoła nowina, spacer nad jezioro i lonża

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Chocky
Administrator



Dołączył: 08 Mar 2011
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska

PostWysłany: Pią 10:28, 26 Sie 2011    Temat postu: 26.08.2011r - Wesoła nowina, spacer nad jezioro i lonża

Schowałam telefon do kieszeni jasnobrązowych bryczesów i puściłam się dzikim biegiem w stronę domu. Pędząc przez korytarz w stajni zatrzymałam się gwałtownie przed boksem Havanny, niemalże wywracając się.
- Udało się! - Krzyknęłam w euforii, na co klacz zareagowała gwałtownym podrzuceniem głowy i cofnięciem się do tyłu. Gdyby nie niesiona szczęściem pewnie puknęłabym się mocno w czoło, jak ja zachowuję się przy koniu?! Jeszcze przy niepewnym człowieka koniu. Krzyczę i wymachuję rękami. Debil! Ruszyłam prosto do domu, wpadając do kuchni niczym huragan i nie mogąc złapać tchu oświadczyłam wesołą wiadomość. Adrenaline wstała z miejsca, klaszcząc w dłonie i zawieszając się po chwili na mojej szyi. Zza drzwi wyszedł Michał, uśmiechając się szeroko i rozkładając ręce. Nie wiedziałam, co to może oznaczać. Ale cmoknęłam go w policzek. W sumie, sama nie wiem czemu. Nieważne. Adre zaproponowała, że zrobi nam świeży sok z pomarańczy, z czego oczywiście skorzystaliśmy. Siedzieliśmy ze szklankami w dłoniach ponad 30 minut, więc trzeba było już się zbierać. Michał musiał wracać do pracy, a my z Adrenaline postanowiłyśmy, że weźmiemy koniska na spacer. Dziewczyna weźmie Arizonę, jako że przez sprawę z adopcją niestety poświęcałam jej mniej czasu, zaś ja oczywiście Havannę. Poszłam w stronę boksu karej, gdzie czekała już na mnie spoglądając zza smolistej grzywki. Przywitałam się z nią, kilka minut głaszcząc po smukłej głowie. Założyłam kantar, dopięłam do metalowego kółka uwiąz i wyprowadziłam na myjkę, gdzie Rustler czyściła już Arizonę. Izabelka na widok mój i jej towarzyszki straciła ochotę drażnienia się z rysualką, rżąc melodyjnie. Przytuliłam kucyka, cmokając ją czule w chrapki. Obiecałam, że niebawem zabiorę ją na długi teren, gdzie będzie mogła się wyszaleć. Mam dwie cudowne kobyłki. Czego mogę chcieć więcej od życia! Very Happy Wyczyściłyśmy je sprawnie, pogrążone w rozmowie. Wzięłyśmy lonże i mogłyśmy śmiało ruszać w stronę lasu. Ja szłam obok angloarabki, Rustler zaś jechała na Blondasie, trzymając linkę luźno po lewej stronie. Ari była oazą spokoju, szła do przodu dzielnie, rozglądając się po okolicy, Hav zaś nieco niespokojna, pofukiwała na wszystko dookoła. Minęłyśmy ścieżkę w lesie, udając się wprost na jedno z najczystszych jezior. Po około 10 minutach znalazłyśmy się na polanie przed ów zbiornikiem wodnym. Zaniepokoiła się nieco widząc falującą ciesz, lecz gdy przeszłyśmy brzegiem kilkakrotnie uspokoiła się, przypominając zapewne pływanie w basenie w Deandrei. Puściłyśmy je na lonżach, coby poskubały trawy, napiły się czystej wody i ponownie ruszyłyśmy w stronę Cavalcade. Rozstałam się z Rust, która odprowadziła kucyka, ja zaś wzięłam przygotowany bat do lonżowania i ruszyłam wprost na lonżownik. Po drodze spotkałam Michała, który krzątał się po terenie. Na mój widok uniósł głowę, uśmiechając się szeregiem równych zębów. Nie sposób było mi nie odwzajemnić ów gestu. Trzymając rękę w tylniej kieszeni jeansów, podszedł do mnie i nieśmiało potarł dłonią o swój policzek.
- Jak spacer z nową podopieczną? - Zapytał, wskazując głową na Havę.
- Wspaniale, powoli się klimatyzuje. Wybrałeś się w końcu w teren z Royalem? - Zatrzymałam się na chwilę, coby kontynuować rozmowę. Musiałam. To było silniejsze ode mnie. Co do Royala. Był to skarogniady, masywny wałach rasy wielkopolskiej, którego Michał miał od źrebaka. Układał go sam i wcale się nie dziwię, dlaczego jest dla niego taki ważny. Są idealną parą. Michał ma świetne podejście do koni. Wyciągnął dłoń do mojej klaczki, głaszcząc ją czule po nosie.
- Śliczna jest, szkoda że Royal nie jest już ogierem... - Zaśmiał się, ukazując urocze dołeczki w policzkach. Przewróciłam teatralnie oczami, szturchając go w ramię. Zaproponowałam również, aby udał się ze mną polonżować Havannę. Zgodził się. Ruszyliśmy więc, rozmawiając w stronę miejsca docelowego, czyt. lonżownika. Gdy już tam się znalazłam, do jednej dłoni wzięłam bat, drugą trzymałam koniuszek lonży. Cały czas mówiłam coś do Michała. Rozstępowałam porządnie klacz, później poprosiłam o kłus. Ruszyła energicznie, machając głową i zamiatając ogonem w powietrzu. Bardzo lubiła biegać. Nie opierając się potruchtała w kółko przez około 8 minut, potem czas na przejścia kłus-stęp i zmiana strony. W drugą stronę to samo, porządne rozstępowanie. Tyle że Michał wszedł do środka. Trochę się czaił, lecz po chwili położył dłoń na moim ramieniu, w sumie nie wiem dlaczego. I chyba nie chcę wiedzieć dlaczego. Tamtego dnia pamiętam długą rozmowę i jego niesamowite oczy. To zdecydowanie świetny dzień.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chocky dnia Wto 0:17, 30 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Park Pamięci / klacz Havanna [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin