Forum  Strona Główna

 03.01.2012r - Teren kondycyjny

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Chocky
Administrator



Dołączył: 08 Mar 2011
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska

PostWysłany: Wto 16:29, 03 Sty 2012    Temat postu: 03.01.2012r - Teren kondycyjny

Wieczorem zadzwoniła do mnie Chocky. Pytała czy miałabym trochę czasu, żeby wpaść do Cavalcade i zabrać Kiss Me na trening. Miałby to być teren kondycyjny, czyli jeden z moich ulubionych. Rano zapakowałam do plecaka trochę smakołyków dla kobyłki i wsiadłam do samochodu. Czym prędzej udałam się do WSR Cavalcade. Parę korków było, więc nie dotarłam tam tak szybko jak planowałam. Kiedy już znalazłam się na miejscu, zaparkowałam samochód i udałam się do stajni. Szybko odnalazłam boks klaczy. Kasztanka ciekawsko wyglądała ponad drzwiami swojego boksu. Gdy tylko do niej podeszłam, najpierw powąchała mnie, a potem zaczęła przeszukiwać moje kieszenie. Pogłaskałam ją delikatnie i dałam jej trochę smakołyków. Schrupała je ze smakiem, po czym zaczęła domagać się kolejnych. Nie dałam jej już nic więcej, żeby zostało na później. Poklepałam ją po szyi i udałam się do siodlarni. Zabrałam stamtąd rząd dla klaczy i jej zestaw toaletowy. Kiedy miałam już wszystko co potrzebne, wróciłam do niej. Podpięłam jej uwiąz do kantara i wyprowadziłam z boksu. Przywiązałam kasztankę i zaczęłam ją dokładnie czyścić. Najpierw zgrzebłem igiełkowym zlikwidowałam wszystkie sklejki i takie różne paskudztwa, a potem porządnie wyszczotkowałam jej sierść. Później wyczesałam jej cudną rudą grzywę i ogon oraz wyczyściłam kopyciaki. Podczas wszystkich tych czynności klaczka była bardzo spokojna i posłuszna, nie sprawiała żadnych kłopotów. Pochwaliłam Kiss i dałam jej krążek marchwi. Pogłaskałam ją jeszcze i wzięłam ogłowie. Powoli założyłam je niesprzeciwiającej się kasztance. Pozapinałam wszystko i zabrałam siodło. Delikatnie położyłam je na rudym grzbiecie i zapięłam popręg. Założyłam jej jeszcze ochraniacze, poklepałam po szyi i chwyciłam wodze. Razem wyszłyśmy na zewnątrz. Zatrzymałam Kiss przed stajnią i prędko znalazłam się na jej grzbiecie. Szybko zrobiłam sobie strzemiona i ruszyłyśmy leniwym stępem. Dałam klaczy trochę luźniejsze wodze i ta chętnie wyciągnęła szyję. Skierowałyśmy się w stronę ścieżki prowadzącej do lasu. Po chwili już po niej jechałyśmy. Kiedy minęło kilka minut, zatrzymałam rudą na chwilę i podciągnęłam popręg, gdy skończyłam znów ruszyłyśmy stępem. Po chwili znalazłyśmy się już za linią drzew. Kilka minut później zebrałam wodze, dałam kasztance łydkę i ruszyłyśmy spokojnym kłusem. Anglezowałam lekko i rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu jakichś znaków, nigdy wcześniej nie byłam w tym lesie, a jakoś nie miałam ochoty się zgubić. Na szczęście znaki były bardzo gęsto rozsawione. Popędziłam trochę klacz, żeby wyciągnęła krok i ruszała się trochę żwawiej. Jechałyśmy po w miarę płaskiej i szerokiej ścieżce, która była coraz bardziej kręta i wąska. Przez chwilę musiałyśmy przejść do stępa żeby nie wpaść na jakieś drzewo. Kiss była wyraźnie zachwycona chwilą odpoczynku. Kiedy wszystko wróciło do normy, skróciłam wodze jeszcze bardziej i popędziłam kasztankę do bardzo szybkiego kłusa. Ładnie wyciągała nóżki, prawie frunęła nad ziemią. Kłusowałyśmy tak długo, przejeżdżając przez różne polanki i małe strumyczki. Po dwudziestu minutach poklepałam rudzielca po szyi i pozwoliłam jej zwolnić do stępa żeby chwilę odpoczęła. Na jej bokach było widać ślady potu. Poluźniłam wodze, a Kiss od razu wyciągnęła szyję. Rozejrzałam się dookoła. Piękne okolice tutaj mają. Po dziesięciu minutach wjechałyśmy na bardzo długą prostą, wydawało się, że ciągnie się ona bez końca. Zebrałam wodze, cmoknęłam i dałam Kiss łydkę. Kawałek bardzo szybko kłusowałyśmy, a potem ruda przeszła do galopu. Zrobiłam półsiad i jeszcze ją pogoniłam. Na trasie nie było zbyt wielu zakrętów, więc mogłyśmy sobie pozwolić na spokojny galop przez długi czas. Kiss była dzielna i cały czas biegła, nie zwalniając ani na chwilkę, ewentualnie przyspieszając. Pochyliłam się na chwilę i szepnęłam jej do ucha kilka słów pochwały. Przydałoby się już powoli wracać, przy najbliższych znakach informacyjnych ściągnęłam wodze. Klacz przeszła do kłusa, potem do stępa, aż wreszcie się zatrzymała. Poklepałam ją i stanęłam w strzemionach rzeczy lepiej przyjrzeć się informacjom. Po chwili wiedziałam już gdzie jesteśmy. Skierowałam klacz na odpowiednią ścieżkę i ruszyłyśmy galopem. Trasy do pokonania było sporo, postanowiłam zrobić klaczy porządny trening na kondycję. Galopowałyśmy prawie bez końca, nie pozwalałam rudej zwolnić do kłusa, dopóki na jej bokach nie pojawiły się wielkie plamy potu. Ściągnęłam wodze, kłusowałyśmy przez chwilę, a potem zwolniłyśmy do stępa. Kiss parsknęła głośno wyraźnie zadowolona z odpoczynku. Poluzowałam jej wodze. Kasztanka mocno wyciągnęła szyję, prawie dotykając nosem ziemi. Pochyliłam się i mocno przytuliłam do jej szyi.
Brawo maleńka, spisałaś się. - powiedziałam do niej.
Ruda zarżała cicho, jakby chciała mi odpowiedzieć. Wyprostowałam się i wygodnie usiadłam w siodle. Od WSR Cavalcade dzieliła nas już mała odległość, ale wystarczyło, żeby jeszcze trochę pokłusować. Zawróciłam klacz i przez chwilę jechałyśmy w przeciwnym kierunku. Potem znów obrałyśmy właściwy kurs. Gdy boki Kiss znów były jako tako suche, pozwoliłam sobie na zakłusowanie. Zebrałam wodze, cmoknęłam, dałam łydkę i po kilku sekundach znów równo kłusowałyśmy. Nie chciałam jej przemęczać, więc był to średnej prędkości bieg. Jechałyśmy tak przez jakieś dziesięć minut, aż znowu trzeba było zwolnić do stępa. Usiadłam w siodle i ściągnęłam wodze. Do stadniny było już coraz bliżej, więc musiałam dać kobyłce przez jakiś czas sobie odpocząć. Na chwilę ypuściłam wodze z rąk, aby maksymalnie mogła wyciągnąć szyję, cały czas byłam jednak w gotowości gdyby nagle zachciało jej się zrobić jakiegoś psikusa. Jak myślałam, tak się stało. Czując swobodę, ruda podniosła łeb i znienacka ruszyła żwawym kłusem, a potem galopem. Nie zdążyłam w porę chwycić wodzy, a kiedy to zrobiłam było już za późno. Kiss skręciła w jakąś boczną ścieżkę i sporo oddaliłyśmy się od szlaku. Zebrałam mocno wodze i stępem ruszyłyśmy po swoich śladach, bo niestety kompletnie nie wiedziałam gdzie jesteśmy, więc użycie innej drogi nie wchodziło w rachubę. Kiedy tak sobie stępowałyśmy powoli, cały czas trzymałam wodze na mocnym kontakcie, żeby przypadkiem znowu się nic nie zdarzyło. Kilka minut później znów wjechałyśmy na główny szlak. Uradowało mnie to bardzo. Wkrótce naszym oczom ukazały się pierwsze budynki Cavalcade. Spokojnie podejchałyśmy pod samą stajnię. Tam zatrzymałam rudą, a potem zwinnie zeskoczyłam z jej grzbietu. Poprawiłam strzemiona i poluzowałam popręg. Chwyciłam wodze i wprowadziłam Kiss do budynku. Zdjęłam jej ogłowie, założyłam kantar i przywiązałam ją. Później rozsiodłałam i wyniosłam cały rząd do siodlarni. Zabrałam stamtąd jakiś ręcznik i wytarłam nim klacz, wyczyściłam ją jeszcze raz dokładnie. Obdarowałam ją resztą marchewek, które wcześniej ze sobą przywiozłam. Schrupała je ze smakiem, a potem trąciła mnie nosem prosząc o więcej. Pogłaskałam ją jeszcze i odstawiłam na pastwisko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Boks II / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin