Forum  Strona Główna

 15.02.2012r - Trening ujeżdżeniowy, praca nad elementami P

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Chocky
Administrator



Dołączył: 08 Mar 2011
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska

PostWysłany: Śro 17:45, 15 Lut 2012    Temat postu: 15.02.2012r - Trening ujeżdżeniowy, praca nad elementami P

Siedziałam w biurze, rozkoszując się ciepłem pary unoszącej się nad kubka z kawą, która lekko łaskotała moje zmarznięte policzki. Przejechałam opuszkami palców po krawędzi porcelanowego kubka, zaraz unosząc wzrok na mojego towarzysza.
- Dobraaa, trzeba zbierać się ruszyć konia - Przeciągnęłam się niczym kot wygrzewający przy kominku, ziewając zaraz, tym samym zastawiając dłonią usta. Chłopak spojrzał na mnie, stukając długimi palcami o bukowy blat biurka. Zaraz skinął mi głową, przyglądając mi się nieco natarczywie znad gorącego napoju. Posłałam mu pytające spojrzenie, unosząc dłonie w obronnym geście, na co uśmiechnął się nieco łobuzerko. Naprawdę nie rozumiałam toku myślenia facetów. Pewnie nie tylko ja. Nieważne. Po krótkiej wymianie zdań wyszłam z pomieszczenia do korytarza stajni, wodząc wzrokiem po boksach. Zatrzymałam się dopiero przy miejscu, gdzie znajdowała się moja hanowerka.
- Dzień dobry leniu - Burknęłam, łamiąc kawałek marchewki, zaraz wchodząc z nią do boksu i podsuwając klaczy pod nos. Schrupała ją ze smakiem, dając założyć mi kantar na głowę i powoli wyprowadzić z boksu na myjkę. Zatrzymałyśmy się dopiero na oświetlonej przestrzeni z wieloma przyrządami do pielęgnacji. Przywiązałam ją, zostawiając luźno linkę. Kiss przy pielęgnacji była wiecznie spokojna. Spuszczała głowę nico, przymykając powieki, wachlując ogonem w powietrzu, odciążając nogę. Tak było i teraz. Sprawnie uwinęłam się z wyczyszczeniem jej i ubraniem w ujeżdżeniowy sprzęt. Tak, dzisiaj miałam zamiar podresić! Ostatnio zdecydowanie zbyt bardzo skupiłam się na skakaniu, więc miły przerywnik od przeszkód wpłynie na nas dobrze. Dopięłam popręg, zakładając na głowę kask, na dłonie zimowe rękawiczki, bat pomiędzy tybinki siodła. Nie wsiadałam na klacz pod stajnią, ponieważ było zbyt ślisko, a warunki atmosferyczne nie sprzyjały. Wiało, śnieg zaburzał pole mojego widzenia. Na szczęście doszłyśmy na halę i mogłam zacząć trening.
Zatrzymałam kasztankę na środku hali, podstawiając schodki do wejścia, stając nań. Wsunęłam stopę do strzemienia, trzymając wodze na kontakcie, dłoń oparta była na przednim łęku siodła. Odbiłam się delikatnie lądując w siedzisku, poprawiając się, łapiąc wodze do dłoni i ruszając stępem na luzie. Klacz od razu ruszyła do przodu, korzystając z luźnej wodzy i opuszczając łeb na wysokości klatki piersiowej, poruszając nim w rytm aktywnego stępa. Co jakiś czas przegryzała wędzidło, poruszając ogonem. Nakierowałam ją na duże koło, kierując dosiadem. Bez sprzeciwu zboczyła z ścieżki, zataczając okrąg. Przejechałam dłonią po jej szyi, zaraz zbierając wodze na kontakt, poruszając przy tym dwoma palcami zewnętrznej dłoni, a wewnętrzną łydką delikatnie aktywizując. Całuśna zaczęła intensywniej przegryzać wędzidło, ustawiając głowę prostopadle do podłoża. Zaczęłyśmy ćwiczenia w stępie. Jak zawsze na początek rozgrzewki, dużo wolt, wszelakich kół i przekątnych. Wszystko w aktywnym chodzie, bez ociągania. Hanowerska od początku skupiona była na poleceniach, toteż nasza współpraca rozpoczęła się bardzo dobrze. Ruda nie wpadała, nie wypadała żadną częścią ciała, wpisywała się ciałem w łuk. Po rozgrzewce na woltach wjechałam ją na ścianę, ćwicząc zatrzymania. Na początku z małym opóźnieniem reagowała na moje komendy, lecz po dłuższym przećwiczeniu reagowała bezpośrednio po mojej prośbie. Naszej uwadze nie umknęły cofania i ustępowania, które wychodziły perfekcyjnie. Wjechałam na koło w X, prosząc o żucie z ręki. Wyciągnęła łeb maksymalnie, żując wędzidło i opierając się na kontakcie, w dole. Pochwaliłam ją, zbierając wodze i przy wyjściu z wolty zakłusowując. Od razu ruszyła zgrabnym, energicznym kłusem w około hali, angażując zad, rozluźniając grzbiet, nogi wyrzucając z niezwykłą lekkością do przodu. Anglezowałam delikatnie, od razu zaczynając kręcić wszelakie figury. Tak jak w stępie, wychodziły bardzo dobrze. Klacz skupiła całą uwagę na mnie i na moich poleceniach, więc nagłe wejście chłopaka na trybuny nie zrobiło na niej żadnego wrażenia, nie kończąc się nagłym spłoszeniem, odskoczeniem na bok czy wypruciem galopem. Posłałam mu mordercze spojrzenie, spoglądając właściwie na psa, który szczekając, wszedł zaraz za nim. Pokiwałam z dezaprobatą głową, wracając zaraz do Kiss Me. Częste przejścia podczas rozgrzewki podstawiły klacz na pomoce, sprawiając, że wszelkie przejścia były dla nas dziecinnie łatwe. Mamy zdecydowanie dobry dzień. Ćwiczyłyśmy dużo na woltach o różnych promieniach, do szerszych, do zdecydowanie ciaśniejszych, po woltach, owalach. Zmieniałyśmy kierunki w kłusie roboczym. Cały czas w jednym tempie, bez nagłych dodań czy skróceń. Pochwaliłam ją, wjeżdżając na ścieżkę i siadając w ćwiczebny, ostrzegając półparadą o zatrzymanie do stępa. Ćwiczenie to nie wywarło na niej żadnego wrażenia, zwolniła zgrabnie, nie tracąc równowagi, nie wychodząc z ustawienia.
- Super - Pochwaliłam ją, po kilku krokach przechodząc do szybszego chodu. Poćwiczyłyśmy przejścia kłus-stęp, kłus-stój. Te elementy były jednak jej doskonale znane i wyuczone perfekcyjnie, spróbowałyśmy więc czegoś nieco świeższego, mianowicie cofania z kłusa. Nie było najgorzej, na początku nieco się gubiła, jednakże po przećwiczeniu stała się pewniejsza i mogłyśmy zmienić kierunek. Na drugą rękę również wszelakie przejścia. Naszemu treningowi nie brakło ustępowania wzdłuż ściany, w kłusie, oraz przejść kłus roboczy- kłus wyciągnięty, kłus roboczy - kłus pośredni. Wjechałam na koło w górnym narożniku hali, siadając w siodło i zatrzymując do stój. Rudzinka stanęła równo, nie wychodząc z ustawienia. Przejechałam dłonią po jej szyi, nagradzając szeptem, przedłużając "dooobrryyy konik". Czas na zagalopowania. Poprosiłam ją o galop, siedząc delikatnie w siodle, idąc biodrami za jej ruchem. Pilnowałam by szła aktywnie do przodu, ustawiona, chętnie. Była luźniutka, "oparta" na kontakcie, wyraźnie akcentując foule i wisząc niemalże w powietrzu. Przegalopowałyśmy dwa koła, zaraz wjeżdżając na woltę. Pokręciłyśmy się, zaraz wjeżdżając na przekątną i zmieniając kierunek przez lotną zmianę nogi. Pochwaliłam ją gdy wyszło naprawdę dobrze, jeżdżąc wszelakie koła w galopie. Po rozgrzewce zatrzymałam do kłusa, chwaląc, ćwicząc teraz przejścia. Wychodziły efektownie, więc spróbowałyśmy stęp-galop. Hanowerka "kumulowała" w sobie energię przed przejściem, zrywając się do przodu. Baaardzo dobrze. Chwila pracy w galopie i przejście do kłusa. Pochwaliłam ją, dając luźną wodzę i rozkłusowując w aktywnym stępie, po czym przeszłyśmy do stępa i zakończyłyśmy trening, zakładając na jej grzbiet derkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chocky dnia Nie 19:43, 19 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Boks II / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin