Forum  Strona Główna

 27.01.2012r - Parkur P; tempo i zmiany nóg

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Chocky
Administrator



Dołączył: 08 Mar 2011
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska

PostWysłany: Pią 14:14, 27 Sty 2012    Temat postu: 27.01.2012r - Parkur P; tempo i zmiany nóg

Naszykowałam sprzęt na myjce, układając siodło na drewnianym koźle. Wzięłam uwiąz do ręki i ruszyłam w stronę boksu hanowerki, która została sprowadzona właśnie z pastwiska. Położyłam dłoń na zasuwie, siłując się z nią, ta jednak ustąpiła z cichym skrzypnięciem, wpuszczając mnie do środka. Hanowerka uniosła szlachetny łebek znad siana, ustawiając uszy w moją stronę. Tak diametralnie się zmieniła po przyjeździe z Stajni Centralnej, że serce cieszyło mi się, gdy tylko miałam przyjemność na nią spoglądać. Matowa sierść lśniła, a duże inteligentne oczy wyrażały zaufanie i wdzięczność. Co więcej, spisywała się w sporcie. Miała duże predyspozycje, uwielbiała pracować z człowiekiem. Zawsze starała się dać z siebie 101%. Obcowanie z nią to przyjemność! Pogłaskałam ją po masywnej szyi, całując w aksamitne chrapki.
- Poskaczemy dzisiaj, chodź piękna - Mruknęłam, zakładając taśmowy kantar na jej główkę posuwistymi ruchami. Na płaskiej dłoni podsunęłam jej miętowego przysmaka, zaraz wyprowadzając ją na miejsce docelowe zabiegów pielęgnacyjnych. Przywiązałam, zaraz biorąc się za czyszczenie, wcześniej ściągając z jej grzbietu derkę. Uporałam się z jej sierścią szybko, następnie rozczyściłam strzałki i rozczesałam grzywkę z kołtunów. Zarzuciłam na jej grzbiet czaprak, futerko i siodło skokowe, podpinając zaraz popręg z fartuchem. Na nogach znalazły się skórzane ochraniacze, na samych przodach zaś segmentowe kaloszki. Ogłowiłam, założyłam na swoją głowę kask, w dłoń bat, zarzuciłam na jej zadzik treningową derkę i wyszłyśmy na halę.
Pokierowałam klacz w stronę hali piaskową drogą oświetlaną od czasu do czasu słabym światłem latarni. Wyjęłam telefon z kieszeni kurtki, patrząc na godzinę. Na ekranie widniała tapeta z moją rudą istotą, a zaraz pod nią zegar. 17;04, Michał powinien być już w środku. No tak, drzwi były otwarte, więc zapewne już na mnie czekał. Przesunęłam dłonią po łopatce Kiss, która jak zwykle, szła bardzo dzielnie, poruszając łbem w takt swojego ruchu. Wjechałyśmy na halę, gdzie budował się już parkur. Posłałam chłopakowi szeroki uśmiech, kierując się na wydreptaną ścieżkę. Pierwsze dwa okrążenia na luźnej wodzy, aktywnym tempem od samego początku. Zaraz złapałam jednak wodze na porządniejszy kontakt, poruszając dwoma paluszkami zewnętrznej ręki, pobudzając wewnętrzną łydką. Skierowałam Całuśną na woltę, pilnując by nie wpadała/wypadała z łuku żadną częścią ciała. Pochwaliłam głosem, zmniejszając promień. Kręciłyśmy się po różnego rodzaju ósemkach, półkołach, woltach. Wreszcie przy wyjeździe z jednej, półparada i zakłusowanie. Kasztanka od razu przeszła do chodu wyżej, wyciągając nogi mocno do przodu, podstawiając tyłek i delikatnie opierając się na kontakcie. Zachęciłam ją do zejścia w dół, pracując delikatnie dłonią. Po chwili niosła głowę prostopadle do podłoża, przeżuwając wędzidło, pieniąc się przy tym. Poprowadziłam ją na koło, zostając na nim przez chwilę. Tak jak w stępie, dużo kręciłyśmy się w okół przeszkód, pokazywałam jej kolorowe drągi z straszakami. Raz odskoczyła, wyrywając mi wodze z ręki, jednak szybko udało mi się opanować sytuację. Zmiana kierunku przez przekątną i na drugą nogę to samo. Po 10 minutach doszły przejścia do stępa, następnie do stój. Na początku trochę spóźniona reakcja a Kiss rwała się, by iść do przodu, jednak po chwili udawało się ładnie stawać i ruszać na sygnał. Pochwaliłam ją, półwolta i powtórka. Michał ustawił drągi, niezbyt szerokie, na rozgrzewkę. Skierowałam ją na ów przeszkódkę ustawioną na ziemi, prostując i siadając w półsiad. Oddałam nieco rękę do przodu, pomagając jej łydką. Podnosiła wysoko nogi, może nazbyt nienaturalnie starając się. Kilkakrotne najazdy na nie, później chłopak rozstawił je nieco. Wymagały teraz wyciągnięcia nóg do przodu, większej aktywności. Na początku puknęła drugiego drąga, gubiąc równowagę, zadzierając przy tym łebek ku górze. Kolejny najazd, lepiej. Wyciągnęła się, przefruwając nad nimi. Jeździłyśmy kombinacje po kole, cavaletti i "krzywe", czyli drągi ustawione jedną stroną na stojaku. Pochwaliłam ją i przejście do stępa, chwila odsapki. Na włoskach czuciowych Kiss Me pojawiały się pierwsze sopelki lodu, a ta poruszyła górną wargą, zaraz przeżuwając wędzidło w pysku. W górnym narożniku łydki do zakłusowania. Zaczęłam anglezować, wjeżdżając na przekątną i wydłużając krok. Hanowerka wyrzucała nogi przed siebie z impetem, zagarniając więcej przestrzeni, a tylnie nogi przekraczały ślad przednich. Rozciągnęła się, podparskując. Pochwaliłam ją i powtórzyłam ćwiczenie na długiej ścianie. Na krótkiej zaś zebranie chodu. Pochwaliłam ją, zmieniłam kierunek na lewy i wjazd na woltę. Przy wyjeździe usiadłam w siodło, sygnalizując półparadą, że zaraz poproszę ją o zagalopowanie. Cofnęłam łydkę, wypychając delikatnie z bioderka. Całuska wyskoczyła z czterech nóg w górę, zaczynając gnać do przodu. Zaśmiałam się głucho, zbierając wodze i uspakajając ją półparadkami, wjeżdżając na koło. Uspokoiła się, idąc równo.
- Tak jest - Mruknęłam, siadając w siodło, biodrami wpasowując się w jej ruch. Przegalopowałyśmy dwa koła, po czym siadłam w półsiad, dociskając łydki do jej boków, na co zareagowała automatycznie. Chciałam rozbujać ją, bo ostatnim czasu była nieco ospała.
- Dalej, daleeej - Mruknęłam, a gdy nie reagowała na wzmocnienie pomocy, puknęłam ją batem w zad. Ożywiła się od razu, wyskakując do przodu. Pozwoliłam jej się wyszumieć, po 2 kołach nieco ogarniając i wjeżdżając na woltę. Drągi w galopie, kilka lotnych i na drugą nogę to samo. Byłyśmy gotowe skakać.
Postanowiłam dzisiaj poskakać porządny parkur 110cm, by móc zacząć iść w stronę klasy N. Musiałam pilnować też tempa, by trafiać w normę czasu, jako że czasem przez zbyt powolny galop spóźniałyśmy się, zajmując drugie miejsca. Na rozgrzewkę obrałyśmy 60 cm krzyżaka, którego będziemy jeździć z obu stron. Po chwili przerwy między rozgrzewką a skokami, złapałam wodze w dłonie, zakłusowując. Ruszyła automatycznie, przecinając ogonem powietrze ze świstem. Nakierowałam ją na przeszkodę, wyprostowując po zakręcie i zachęcając łydkami do aktywniejszego kroku. Przed wskazówką znów przyłożyłam łydy, by ta naskoczyła. Znalazłyśmy się na drugiej stronie przeszkody, pochwaliłam ją i powtórka. Cztery razy z kłusika, na obie strony i zagalopowanie. Michał podwyższył nieco kłódki, i stał przed nami 70cm krzyżak. Usiadłam w półsiad, gdy tylko lekko się odbiła i poszybowała, lądując na dobrą nogę.
- Grzeczna - Mruknęłam i porozgrzewałam się na niższych przeszkodach, zaraz zaczynając docelowy trening. Przyznam, iż parcour był pełnowymiarowy. Żadna z przeszkód nie schodziła niżej aniżeli 100cm, no, a na pewno nie 90cm. Pogoniłam ją nieco, by szła aktywnym parkurowym tempem. Pierwszą przeszkodą była kolorowa stacjonata, 100 cm. Podprowadziłam ją do niej spokojnym, równym tempem, cmokając, zachęcając do oddania skoku. Ruda odbiła się, wyciągając szyję, składając przednie nogi, tylnie również podkulając pod siebie, coby to czasami nie zahaczyć o drąga. Mocny zakręt, nie zwalniając, jako że kawałek dalej czekał na nas całkiem pokaźny okser, 110cm. Wybiła się mocno, lecąc nawet zbyt wysoko, z niepotrzebnym zapasem. Straciłam równowagę, nie spodziewając się takiego skoku. Utrzymałam się, szukając strzemienia i galopując na linię. Klacz podparskiwała, ustawiając uszy na sztorc. Stacjonata 110cm, 3 foule, okser 100cm, 4 foule, szeroki trimplebar. Nie zrzuciła, jednak przy najeździe na drugi człon wyciągnęła, skacząc z nazbyt bliska i dotknęła tyłem drąga, nie zrzucając jednak i rehabilitując się na dwójce. Pochwaliłam ją za ładny skok, delikatne lądowanie. Lotna zmiana nogi i czekała nas stacjonata z rowem. Nieco zawahała się, jednak mocna pomoc była wystarczającą motywacją by skoczyła. Oddałam tyle ręki, ile potrzebowała, siadając w półsiad.
- Super - Pochwaliłam, uśmiechając się i siadając w siodło, by ładnie wyjechać zakręt. Szereg 90cm stacjonat, 1 foula, na lewo i 110cm mur. Po drodze dwie stacjonaty i jeden okser. Klacz spisała się bardzo dobrze, tempo na parcourze było jednostajne, równe, bez nagłych zahamowań czy przyspieszeń. Dużo lotnych. Była pewna, oddawała dobre skoki, baskilując nad drągami. Rozprężyłam i do stajni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chocky dnia Pon 16:13, 13 Lut 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Boks II / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin