Forum  Strona Główna

 Trening zapoznawczy 2.02.2011r.

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Martynix
Administrator



Dołączył: 08 Mar 2011
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:26, 10 Mar 2011    Temat postu: Trening zapoznawczy 2.02.2011r.

Kiedy tylko wróciłam ze szkoły, szybko rzuciłam plecak w kąt wypiłam szklankę wody chwyciłam kawałek chleba, wskoczyłam w bryczesy i pobiegłam do stajni. Zapinając po drodze oficerki o mało nie zaliczyłam gleby, ale jakoś się wyratowałam i wkroczyłam cała i nietknięta do stajni. Skierowałam swoje kroki do boksu Magika. Konik ciekawie wystawił nos, ale kiedy zobaczył, że otwieram jego "mieszkanie" cofnął się o krok i położył uszy. Podeszłam do niego ubezpieczona w suchy chleb i spokojnie przemawiając do niego. Konik w końcu łaskawie chwycił kromkę i dał się pogłaskać, założyć kantar i wyprowadzić z boksu. Przywiązałam go w korytarzu i poszłam po szczotki.
Kiedy wróciłam konik stał spokojnie nie przejmując się niczym. Podeszłam do niego i pogładziłam jego szyję. Konik niepewnie odwrócił głowę i obwąchał moją rękę. Zaczął się powoli przyzwyczajać do nowego właściciela i nabierać do mnie zaufania. Pogłaskałam go między oczami, na co wcześniej mi nie pozwalał i zaczęłam go czyścić. Na początku usunęłam całe błoto, które przyniósł ze sobą z pastwiska. Potem chwyciłam zgrzebło i szczotkę i wyczyściłam go bardzo dokładnie. Wyszorowałam szczotką kopyta i wyczyściłam je kopystką. Rozczesałam grzywę i ogon, a kiedy wyglądał już przyzwoicie, nadałam jego sierści połysku ostatnim przejechaniem ściereczki. Konik, co stwierdziłam z dumą, świecił się aż miło. Byłam mile zaskoczona tym, że nie kładł na mnie uszu podczas czyszczenia, co mu się ostatnio zdarzało i dał mi wszystkie nogi. No może z jedną na początku się troszkę szarpał Very Happy
Zabrałam szczotki spowrotem do szafki. Chwyciłam siodło, ogłowie i ochraniaczki i jakimś cudem dotargałam je na miejsce. Zarzuciłam Dancerowi siodło na grzbiet i odpięłam kantar. Założyłam ogłowie, z oporem, ale w końcu się udało. Zapięłam popręg, napierśnik i chwyciłam ochraniaczki. Kasztan trochę się irytował, ale dał założyć na wszystkie nogi i był gotowy do jazdy.
Wiało okrutnie więc na dzisiejszą jazdę wybrałam halę. Zapięłam kask pod brodą i wyprowadziłam Dancera przed stajnię. Podciągnęłam popręg i wskoczyłam na siodło. Mag zadarł łeb w proteście, ale w końcu uspokoił się i przywyknął do mojego niewielkiego ciężaru na swoim grzbiecie. Dotknęłam łydkami jego boków i ruszyliśmy stępem w stronę hali. Na szczęście nie zdmuchnęło nas po drodze i szczęśliwie dotarliśmy na ujeżdżalnię. Dałam kasztankowi dłuższe wodze, żeby się rozluźnił i wjechałam na ścianę. Po 2 kółkach w każdą stronę skróciłam wodze i na lekkim kontakcie stępowaliśmy dalej. Zrobiliśmy pare wolt, bez żadnych problemów. Po 10 minutach kręcenia się stępem skróciłam wodze, przyłożyłam łydki i ruszyliśmy kłusem.
Z tym również nie miał problemu. To dobrze wyszkolony konik i takie proste czynności wykonywał "od ręki" i bez machnięcia ogonem Smile Kłus miał przyjemny zrobiliśmy 3 kółeczka, potem zmieniłam kierunek po przekątnej. Kłusowaliśmy w drugą stronę, wolta, spokojnie, bez problemu. Kiedy czułam, że konik kroczy swobodnie, wykręciliśmy wężyka. Czułam jak w zakrętach sztywnieje, więc po przejechaniu jednej ujeżdżalni powtórzyliśmy ćwiczenie. Było troszkę lepiej. Znów wykręciliśmy woltę i zaczęłam jazdę po ósemkach. Konik bez problemu szedł po przekątnych. Przeszliśmy do stępa żeby troszkę odpocząć. Dałam konikowi luźniejszą wodzę i rozluźniliśmy się troszkę. Wykręciliśmy ogromną woltę w stępie i ciasną serpentynkę, zmieniając kierunek.
Znów ruszyliśmy kłusem. Byliśmy już na tyle rozgrzani, żeby jechać na zakrętach kłusem zebranym a na prostych wyciągniętym. Dancer szarpał się przy przytrzymaniach na zakrętach. Rzucał trochę łbem i merdał ogonem. Po jakiś 2 okrążeniach przyjął do wiadomości, że jednak należałoby się zebrać na zakrętach i szedł naprawdę fajnie. Zmieniliśmy kierunek i powtórzyliśmy ćwiczenie. W tę stronę szedł zdecydowanie lepiej. Zrobiliśmy wężyk i woltę po czym znów kłusem, tym razem dodanym na całym okrążeniu. Konik ładnie wchodził wyłem pod siebie i czuć było ten napęd „na tylnie koła”. Przeszliśmy znów do stępa. Konik był już rozgrzany. Zrobiliśmy po kółeczku stępa na każdą stronę i ruszyliśmy kłusem zebranym. Bardzo mi się podobało jak unosił swoje kończyki, chciało mi się trochę śmiać, bo pamiętam co mówiła Ros: Chodzi jak arab Very Happy Kłusowaliśmy tak chwilkę, po czym skróciłam troszkę wodze i na zakręcie wypchnęłam go do galopu. Konik ogromnym skokiem wyrwał na przód, po czym strzelił barana. Kiedy nad nim zapanowałam galopował już równo i bardzo wygodnie, jedyne co to gasnął troszkę na zakrętach. Dodałam i galopowaliśmy w żwawszym tempie. Przytrzymałam go i przeszłam do kłusa, zmieniłam kierunek i powtórzyliśmy cały proces. Na szczęście na tę stronę konik zagalopował bez problemu i patatajem przejechaliśmy 2 okrążenia, po czym wjechaliśmy na dużą woltę. Konik szedł ładnie w zakręcie, a po skończonym ćwiczeniu przeszliśmy do kłusa. Konik parsknął z zadowoleniem. Oddałam mu wodze i jechaliśmy kłusem na długiej. Było bardzo przyjemnie. Dzisiejszy trening był bezskokowy, raczej dla zapoznania się ze sobą i rozruszania się. Po kilki minutach kłusa zagalopowaliśmy jeszcze raz. Znów spokojnie i bez problemów (na szczęście xD) patatajem przejechaliśmy 1 kółko i przeszliśmy do kłusa. Zmiana kierunku i znów na luźnej wodzy. Potem przeszliśmy do stępa i spokojnym, ale długim zakończyliśmy nasz dzisiejszy trening zapoznawczy. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. Dałam konikowi długie wodze i wyjechaliśmy z ujeżdżalni. Na dworze było już ciemno i tylko ścieżka oświetlona latarniami wskazywała nam drogę powrotną do stajni. Kiedy tak jechaliśmy ze złością stwierdziłam, że wiatr jeszcze nie ucichł. Konik zaglądał na poruszające się na wietrze krzaczory i straszne, szumiące korony drzew. Jednak był na tyle odważny, że się nie spłoszył  Kiedy dotarliśmy do stajni, gdzie wjechałam na grzbiecie Dancera byliśmy już nieźle przewiani, pomimo, że droga była krótka. Zgodnie stwierdziliśmy, że taka pogoda nie jest fajna. Zeskoczyłam z siodła, z głośnym stuknięciem obcasów o posadzkę. Konik odskoczył lekko zdziwiony odgłosem, który uniósł się po stajni. Uspokoiłam go i zaprowadziłam na stanowisko i zapięłam kantar na szyi. Odpięłam popręg, napierśnik i inne dziadostwo i ściągnęłam siodło wieszając je za sobą na barierce. Odpięłam paski od ogłowia i je również ściągnęłam. Konik popatrzył wokoło i zieeeeeeewnął przeciągle Very Happy Uśmiechnęłam się na ten widok i poklepałam konika po szyi. Przeciągnęłam go jeszcze szczotką, żeby jego sierść był idealnie gładka, wyczyściłam kopytka i zaprowadziłam do boksu. Konik poszedł do poidła a ja wrzuciłam mu do żłobu marchewkę i dorodnego buraka konik był wręcz zachwycony takim podarunkiem i pożarł go w tempie jednostajnie przyspieszonym Very Happy Pogłaskałam go jeszcze na odchodnym i podziękowałam mu za dzisiejszą jazdę.
-Do zobaczenia Mały! Przyjdę do Ciebie rano!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Archiwum / Boks I / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin