Forum  Strona Główna

 7.11.11r - Wstęp do skoków. Skoki LL do 80 cm.

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Eviline




Dołączył: 13 Gru 2011
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:21, 02 Sie 2012    Temat postu: 7.11.11r - Wstęp do skoków. Skoki LL do 80 cm.

Dzień wypoczynku. Andrzej zajmuje się końmi a moje telefony służbowe wyłączył rano bym mogła spać. Dobry chłopak. A jeszcze wczoraj mi groził ze się Wiśniowym nie zajmie, bo to wielkie bydle. Taaaa… A poza tym Wiśniowy nie jest taki wysoki. Tylko 179 cm w kłębie. A może… Hm…
I nagle wszystko poszło w piz… W pole.
*Dryyyyyyń, dryń, dryyyyyyyń*
- Evi! Aaaaa! Weź to bydle! – Krzyk Andrzeja i rżenie Wiśniowego wdarły mi się w uszy. – Wiśniowy! Shiki! Wracajcie mi tutaj w tym momencie!
- *Cześć tu Evi. Nie odbieram, bo widocznie nie mam ochoty. Możesz nagrać wiadomość, choć i tak jej nie odsłucham… *Piiiiip* Czeeeeść Evi. Słuchaj… Artur przyjedzie do was na trochę. Wiesz… Jest mały i lubi konie. Pomoże wam trochę. Będzie jutro. Paaa.
*Chwila rozpaczy i rozmyślania jak tu, kogo RÓŻOWE KOKARDKIć*
Spadłam z łóżka, bo Andrzej zaczął się dobijać do pokoju. Słysząc moje spadnięcie pewnie pobiegł łapać konie. Wstałam niechętnie i mozolnie łapiąc oddech i wyglądając przez okno rozdrażniona. Ubrałam się w czarne, ciepłe bryczesy. Na to długie oficerki. Bluzkę, bluzę i ciepłą czarną kurtkę z numerem 13 oraz w czarne rękawiczki. Poszłam do łazienki i umyłam zęby oraz ogarnęłam to, co miałam na łbie. Wybiegłam z domu patrząc na ten niemalże żałosny teatrzyk.
- Stoooop! – Zagwizdałam z dwóch palców zdenerwowana. Ogiery natychmiast podkłusowały do mnie. Złapałam uwiazy i wręczyłam Shikiego Andrzejowi, który patrzył zdezorientowany. Bywa. Wiśniowy był już wyczyszczony, więc zaczęłam go siodłać. Założyłam czaprak z logo Deandrei. Nasze siodło ogólnoużytkowe w końcu to początku skoków, napierśnik. Uzdę z nachrapnikiem meksykańskim i munsztukiem a na końcu ochraniacze na przody i tyły oraz kaloszki na cztery kopyta. Odsunęłam się. Ładnie mi się Wariat prezentował. Wsiadłam na niego i pojechaliśmy na halę. Wiśniowy się nie spodziewał, że zaczniemy wstęp do skoków i już wejdziemy w LL. W końcu przeskakiwaliśmy pnie, które zapewne były wyższe niż 80 cm. Rozejrzałam się i wjechaliśmy na halę, bo Andrzej otworzył nam drzwi. Siedział na Shikim i pewnie chciał poćwiczyć swoja jazdę. Wjechaliśmy parą. On zajął sobie mały kącik a ja całą resztę. Poustawiał przeszkody już wcześniej, bo wieczorem miałam zacząć trening, ale nie wyszło. Przeszkód było 15 by nie musiał ich często poprawiać i każda była różnej wielkości. Niektóre przewyżały te 180 cm, ale trudno. Zaczęliśmy rozgrzewkę. Stęp w okręgu. Patrzyłam na Andrzeja jak rozgrzewa siebie i Shikiego. Ja widząc, że ścieżkę mamy wydeptaną a Wiśniowy będzie po niej zapewne podążał to postanowiłam się położyć. Nie wyciągając nóg ze strzemion odchyliłam się do tyłu i położyłam na Wiśniowym. On szedł rytmicznie i parskał a gdy poczuł, że się położyłam pomachał łbem w jedną i drugą a Andrzej się zaśmiał. Ładnie. Moi bliscy przeciwko mnie. Zamknęłam oczy na chwilę prawie odpływając jednak zrozumiałam, że minęła więcej niż tylko chwila. Podniosłam się i podciągnęłam popręg skracając strzemiona o jedno oczko. Ruszyliśmy kłusem. Rytmiczny, żwawy acz drobiący. Jak zwykle. Andrzej patrzył jak robiłam serpentynę a później lekko znudzona woltę. Młody zarżał w stronę Shikiego i ruszyliśmy galopem pokrywającym masę terenu. Odchyliłam się swobodnie poruszając się w rytmie Wiśni. Zatrzymaliśmy się już rozgrzani. Objechaliśmy cały tor powoli by obejrzał wszystkie przeszkody. Przejechaliśmy kilka razy przez drągi by sobie nogi przygotował. Ani razu się nie potknął. Najechaliśmy w miarę możliwości wolnym galopem na szereg stacjonat. Pierwsza najstraszniejsza a Wiśniowy dzielnie na nią najechał, przyśpieszył tuż przy niej i razem wylądowaliśmy już po drugiej stronie, ale zaraz zaraz tam jest druga i jeszcze trzecia aż do pięciu i co druga wyższa o 10 cm a trzeba je ładnie pokonać. Czułam tylko napinanie mięśni i podkulanie kopyt, mimo że wysokości nie były nadzwyczajne a skakał z wielkim marginesem. Ostatnią o strasznym wzroście 60 cm przeskoczyliśmy bez problemów i zawahań. Dumni z siebie najechaliśmy na kopertę 70 cm. Ogier zawahał się i bił się z myślami, bo widać było, że zaczyna zapierać się kopytami jednak w ostatniej chwili odbił się od ziemi i uniósł nad bardzo złą przeszkodą, która pewnie gryzie. Zeszliśmy na ziemię i powtórzyliśmy skok przez tę przeszkodę dla pewności, że nic złego się nie dzieje. Poszło gładko i bez zawahań. Szybko i masywną pracą nóg ogiera, które ciężko odbijały się od ziemi najechaliśmy na stacjonatę 80 cm. Stanowczo ją pokonaliśmy a Wiśniowy zarżał radośnie, że przeskoczył te złe kolorowe przeszkody w paski poklepałam go i przemierzyliśmy rząd „pijanych” okserów o wysokości 80 – 70 – 80 – 50 -70 -60. Usilnie przyśpieszył tuż przed przeszkodą, odbił się wysoko i skulił mocno przednie nogi, po czym upadliśmy już na mocno wyprostowanych przednich i silnie skulonych tylnych. W drugiej stuknął kopytem o przeszkodę, ale nie spadła i dalej poszło gładko bez problemów. Na koniec przejechaliśmy przez drągi zadowoleni z siebie. Rozstępowaliśmy się i wróciliśmy do stajni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Boks VII / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin